Cracovia Kraków wygrała z Lechią Gdańsk 2:1 w meczu 19. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy. Obie bramki dla ekipy gospodarzy zdobył Milos Kosanović. Starcie z grającą w tym sezonie w kratkę Lechią miało być dla "Pasów" dobrą okazją do przełamania - zawodnicy z Krakowa nie wygrali w żadnym z czterech ostatnich spotkań.


Tym razem kibice zespołu spod Wawelu się nie zawiedli, choć mogli mieć pretensje do obu drużyn za pierwszą połowę. Celnych strzałów było jak na lekarstwo a chaotyczne akcje rzadko kończyły się wizytą w polu karnym.
Męki fanów zakończyły się w 64. minucie. Piłkę przed własnym polem karnym przejął Milos Kosanović, który lewą stroną boiska zaczął zbliżać się do bramki strzeżonej przez Mateusza Bąka. Po długim rajdzie Serb wykorzystał nieporadność gdańskich obrońców i mocnym, pewnym strzałem pokonał golkipera gości.

Niemal równo 10 minut później gracze Lechii zdołali wyrównać. Adam Pazio wrzucił piłkę w pole karne, ta niemal dosłownie trafiła w głowę Piotra Wiśniewskiego i po chwili wpadła do bramki. Wynik w 81. minucie ustalił jednak Kosanović, który wykorzystał rzut karny. W tym momencie posypała się gra zespołu z Gdańska - czerwoną kartkę otrzymał najpierw Deleu, a później z boiska wyleciał Machaj.

Przegraliśmy spotkanie, którego nie powinniśmy przegrać. Po stracie pierwszej bramki udało nam się wyrównać. Do tego momentu graliśmy w piłkę, potem już nie. Mieliśmy w tym spotkaniu zdecydowanie więcej sytuacji niż Cracovia, co ukazują statystyki. Nie jestem od sędziowania. Od tego są eksperci, aby komentować pracę arbitrów - powiedział Michał Probierz trener Lechii Gdańsk. 

Po ostatnich spotkaniach zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Przed meczem zastanawiałem się, jak moi zawodnicy wytrzymają go fizycznie. Po ostatnim pojedynku w lidze mieliśmy bowiem kilka dni mniej na odpoczynek niż Lechia. Na tym poziomie rozgrywkowym jest to bardzo istotne - podkreśla Wojciech Stawowy trener Cracovii.

Ktoś może powiedzieć, że przez pierwsze 45 minut mój zespół nie miał pomysłu na grę, nie stwarzał sytuacji podbramkowych. My jednak długo utrzymywaliśmy się przy piłce, próbowaliśmy atakować raz jedną, raz drugą stroną. Obrona gdańszczan była jednak szczelna. Po przerwie było inaczej, gdyż dała o sobie znać utrata sił. Było więcej sytuacji podbramkowych. Kapitalny był rajd Milosa Kosanovica. Pokazał, że jak się nie da w inny sposób zaskoczyć przeciwnika, to można poprzez indywidualną akcję. Wolę gdy gramy przeciwko 11 zawodnikom. Gdy mamy przewagę liczebną na boisku, moi piłkarze są jakby skrępowani - dodaje Stawowy.

ug