Koszykarze Miami Heat wygrali pierwszy mecz finału ligi NBA, pokonując we własnej hali Dallas Mavericks 92:84. Drugie spotkanie odbędzie się jutro. "Jako zespół wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Ale to dopiero pierwszy krok do mistrzostwa, a każdy następny będzie trudniejszy" - mówiły najskuteczniejszy zawodnik gospodarzy, James.

Ekipa z Dallas jeszcze na początku trzeciej kwarty prowadził 51:43, ale później do głosu doszli miejscowi. W końcówce tej części gry dwoma trafieniami za trzy punkty popisał się LeBron James i Heat wygrywali 65:61. W ostatniej kwarcie kontrowali wydarzenia na parkiecie, a ich przewaga wzrosła nawet do 12 pkt.

Wśród zwycięzców najlepiej zaprezentowały się dwie największe gwiazdy: James - 24 pkt, dziewięć zbiórek i pięć asyst oraz Dwyane Wade - 22 pkt, 10 zbiórek i sześć asyst.

Defensywa Heat skupiła się na najlepszym strzelcu gości Dirku Nowitzkim. Niemiec z dorobkiem 27 pkt był co prawda liderem swojej ekipy, ale trafił ledwie 7 z 18 rzutów z gry. Bezbłędny był natomiast na linii rzutów wolnych - 12 na 12.

Uważam, że graliśmy dobrze, może nawet lepiej niż rywale. Niestety zmarnowaliśmy swoje okazje, kilka razy rzuty, które zazwyczaj wpadały, nie znalazły drogi do kosza - przyznał trener pokonanych Rick Carlisle.

Zespół z Miami w play off pozostaje niepokonany przed własną publicznością. "Mavs" z kolei po raz pierwszy zaczęli serię od porażki.

Tegoroczna rywalizacja stanowi powtórkę finału z 2006 roku, kiedy Heat zwyciężyli 4-2.