Piłkarze Lecha Poznań staną dziś przed szansą zdobycia pierwszych punktów, a co za tym idzie, zarobienia pierwszych pieniędzy w Lidze Europy. Na własnym stadionie podejmą osłabiony, trzeci obecnie zespół ligi belgijskiej, Standard Liege.


Dla obu drużyn będzie to mecz o "być albo nie być" w walce o wyjście z grupy. Lech i Standard po dwóch kolejkach nie mają punktu i kolejna porażka może pozbawić któryś z zespołów szans na awans do 1/16 finału.

Pomocnik "Kolejorza" Jakub Moder uważa, że jego drużynę wciąż stać na zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc.

Start w Lidze Europy traktujemy jako fajną przygodę, ale też jesteśmy nie tylko po to, żeby sobie pograć. Chcemy też zdobywać punkty, mecze z Benficą i Rangers pokazały, że możemy powalczyć o coś więcej. Te dwa spotkania ze Standardem będą kluczowe. Uważam, że w tej grupie jeszcze jest wszystko możliwe i jesteśmy się w stanie pokusić się o awans - podkreślił lechita.

Trener Dariusz Żuraw poinformował na konferencji prasowej, że dwaj kluczowi piłkarze - Jakub Kamiński i Pedro Tiba, których zabrakło m.in. w ostatnim spotkaniu LE w Glasgow, będą już do jego dyspozycji.

Belgowie z kolei do Poznania przylecieli w mocno osłabionym składzie. Największa strata to brak Zinho Vanheusdena. Filar obrony i kapitan zespołu doznał kontuzji kolana podczas niedzielnego meczu ligowego z Ostendą. We wtorek wieczorem klub poinformował, że w drużynie stwierdzono sześć przypadków zakażeń koronawirusem. W tym gronie znaleźli się dwaj podstawowi obrońcy: Collins Fai i Konstantinos Laifis oraz Damjan Pavlovic, Eden Shamir, Moussa Sissako i Abdoul Fessal Tapsoba.

Dla obu drużyn to również okazja na sięgnięcie po pierwsze premie finansowe. W fazie grupowej UEFA za zwycięstwo płaci 570 tysięcy euro, a za remis - 190 tys.

Mecz Lecha ze Standardem rozegrany zostanie w czwartek o godz. 18.55. O tej samej porze rozpocznie się inne spotkanie grupy D: Benfica - Rangers FC.