Piłkarze Lecha Poznań przegrali 0:1 pierwszy mecz trzeciej rundy eliminacji Ligi Europejskiej z Żalgirisem Wilno. Jedyną bramkę zdobył tuż przed przerwą Kuklys. "Kolejorz" zagrał bardzo słabo. Niestety drużyna Mariusza Rumaka jest na razie daleka od optymalnej formy.

Po raz pierwszy w europejskich pucharach po przeciwnych stronach barykady znalazło się dwóch polskich trenerów - Mariusz Rumak (Lech) i Marek Zub (Żalgiris). Przed meczem faworyta można było wskazać dość łatwo. To "Kolejorz" powinien spokojnie awansować do kolejnej rundy. Na wypełnionym po brzegi kameralnym stadionie w Wilnie Lechici grali jednak dość wolno i niemrawo. W 35. minucie piłka wpadła w końcu do bramki Krzysztofa Kotorowskiego, ale Leliuga był na spalonym. Po chwili bramkarz Lecha musiał ostro porozmawiać z Manuelem Arboledą, którego w polu karnym z łatwością przepchnął napastnik Żalgirisu Kamil Biliński. Gospodarze dopięli swego w 44. minucie. Błąd popełniła obrona "Kolejorza" i do siatki trafił Kuklys.

Mimo słabej gry trener Rumak długo nie decydował się na zmiany. Dopiero po godzinie gry Szymona Pawłowskiego zmienił Gergo Lovrencsics, później na boisku zameldował się jeszcze Bartosz Ślusarski, ale nie przyniosło to dużego efektu. Dopiero w 75. minucie bramkarza Żalgirisu Vitkauskasa zatrudnił Vojo Ubiparip, ale golkiper zdołał odbić piłkę. Gospodarze co prawda pod koniec meczu opadli z sił i heroicznie się bronili, ale Poznaniacy nadal bili głową w mur. Byli zupełnie nieporadni.

Rewanż w Poznaniu za tydzień i niestety nie będzie to czysta formalność.