Besnik Hasi oficjalnie został odsunięty od pierwszej drużyny Legii Warszawa. Decyzja została podyktowana słabymi wynikami mistrzów Polski. Wojskowi po dziewięciu kolejkach zajmują trzecie od końca miejsce w tabeli. Dodatkowo w tym sezonie nie wygrali jeszcze przed własną publicznością, odpadli z rozgrywek o Puchar Polski, a w Lidze Mistrzów doznali sromotnej porażki z Borussią Dortmund 0:6. Lista z nazwiskami nowego trenera Legii jest bardzo długa, rozmowy w klubowych gabinetach są ściśle tajne, jednak znamy coraz więcej szczegółów.

Besnik Hasi oficjalnie został odsunięty od pierwszej drużyny Legii Warszawa. Decyzja została podyktowana słabymi wynikami mistrzów Polski. Wojskowi po dziewięciu kolejkach zajmują trzecie od końca miejsce w tabeli. Dodatkowo w tym sezonie nie wygrali jeszcze przed własną publicznością, odpadli z rozgrywek o Puchar Polski, a w Lidze Mistrzów doznali sromotnej porażki z Borussią Dortmund 0:6. Lista z nazwiskami nowego trenera Legii jest bardzo długa, rozmowy w klubowych gabinetach są ściśle tajne, jednak znamy coraz więcej szczegółów.
Besnik Hasi /Bartłomiej Zborowski /PAP

Tuż po przegranym meczu z Zagłębiem Lubin 2:3, prezes Legii Warszawa Bogusaw Leśnodorski stracił cierpliwość i napisał na portalu społecznościowym, że na ławce tymczasowo zasiądzie Aleksandar Vuković.

Serba nie trzeba kibicom Legii przedstawiać. Grał przy Łazienkowskiej w latach 2001-2004 i 2005-2008. Z warszawskim klubem zdobył dwa mistrzostwa Polski, a raz sięgnął po Puchar Polski. Jego główną zaletą jest to, że zna Legię od podszewki. Wie jak ugasić pożar w szatni, piłkarze mu ufają i zawsze był zaangażowany w życie warszawskiej drużyny. Dodatkowo od 2015 roku pracuje na Łazienkowskiej jako trener. Na początku zajmował się grupami młodzieżowymi, a następnie był asystentem trenera. Problem polega jednak na tym, że Vuković ma licencję UEFA A, więc może poprowadzić Legię w dwóch najbliższych meczach (z Wisłą Kraków i Sportingiem Lizbona). Nie może jednak zostać docelowo, bo potrzebuje licencji UEFA Pro.

Na biurka właścicieli Legii docierają oferty od menadżerów różnych szkoleniowców z całej Europy. Bycie trenerem Legii to duży prestiż, a biorąc pod uwagę, że zespół gra w Lidze Mistrzów - możliwość wypromowania się.

Najgłośniej mówi się o Jacku Magierze - byłym piłkarzu Legii w latach 1997-2006, postaci bardzo zasłużonej dla warszawskiego klubu. Po zakończeniu piłkarskiej kariery Magiera dołączył do sztabu szkoleniowego Legii Warszawa. Był asystentem ówczesnego trenera Dariusza Wdowczyka. Funkcję tę pełnił przy kolejnych szkoleniowcach "Wojskowych": Jacku Zielińskim, Stefanie Białasie, Macieju Skorży i Janie Urbanie. Następnie został trenerem rezerw, a w 2015 roku w dość nieeleganckich okolicznościach został zwolniony. Obecnie trenuje Zagłębie Sosnowiec, z którym zajmuje pierwsze miejsce w 1. lidze.

Jacek Magiera jest głównym kandydatem Bogusława Leśnodorskiego, jednak w niedzielę późnym wieczorem brat Jacka Magiery, Marek (znany przede wszystkim kibicom siatkówki), zamieścił na portalu społecznościowym wpis, który jasno sugeruje że aktualny szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec nie podejmie pracy w Warszawie.

Kolejnym silnym kandydatem jest Leszek Ojrzyński - szkoleniowiec, który ostatnio był związany z Górnikiem Zabrze. Dla Ojrzyńskiego byłby to "Powrót do przeszłości", ponieważ swoją trenerską karierę zaczynał w Legii Warszawa, gdzie był szkoleniowcem trampkarzy. Problemem może być jednak fakt, że Ojrzyński nie dał się poznać jako "trener na lata", a takiego właśnie potrzebuje Legia. Ekipa z Warszawy w ciągu roku miała czterech szkoleniowców i potrzebuje stabilizacji.

Na liście jest też sporo nazwisk zza granicy. Wśród nich znany z Wisły Kraków Robert Maaskant. Kariera Holendra w ekipie "Białej Gwiazdy" przypominała jazdę na kolejce górskiej: zdobył mistrzostwo Polski i był na szczycie, po czym nie zakwalifikował się do Ligi Mistrzów, a Wisła doznała serii kompromitujących i bolesnych porażek. Czarę goryczy przelała porażka w derbach Krakowa. Maaskant od ponad roku jest bezrobotny, a ostatnio mówił w wywiadach, że chętnie podjąłby się pracy w Polsce.

Drugim z istotnych pretendentów do stanowiska w Legii jest Ricardo Sa Pinto. Niespełna 44-letni były napastnik m.in. Sporting Clube de Portugal prowadzi obecnie zespól Al-Fateh SC z Arabii Saudyjskiej.

W mediach przez chwilę przewijało się nazwisko Olega Kononowa, jednak objęcie ławki trenerskiej przez Białorusina jest mało prawdopodobne. Legia będzie musiała płacić Besnikowi Hasiemu do końca sezonu 2017/2018 i nie może sobie pozwolić na zatrudnieni Kononowa. Jego żądania finansowe są zbyt wysokie.

Na liście nazwisk jest też doświadczony Myron Markiewicz. Ukrainiec ostatnio prowadził Dnipro Dniepropetrowsk, z którym grał w finale Ligi Europy (choć z powodu konfliktu na Ukrainie nie zagrał ani jednego meczu na własnym stadionie). W finale na Stadionie Narodowym w Warszawie prał po bardzo emocjonującym meczu z Sevillą 2:3. Markiewicz był przymierzany do objęcia Legii Warszawa na początku 2016 roku. W ojczyźnie ma opinię poligloty (zna cztery języki, w tym polski), wytrawnego stratega, maniaka taktycznych niuansów, który godzinami siedzi nad analizą gry swojego zespołu i zastanawia się, jak tę piłkarską machinę ulepszyć. 30 czerwca 2016 w związku z nieokreślonym stanowiskiem klubu podał się do dymisji.

Ostatnim poważnym kandydatem jest Wiktor Gonczarenko. Białorusin był widoczny na trybunach Legii, kiedy ta grała z Borussią Dortmund. Gonczarenko był przez wiele lat związany z BATE Borysów. Z klubu z Borysowa zrobił krajowego potentata, który regularnie gra w europejskich pucharach. Problemem w zatrudnieniu Białorusina mogą być jedynie oczekiwania finansowe. Wiadomo, że w Rosji może liczyć na bardzo dobre zarobki.

(az)