"Ja może jestem przygotowana na to, że ten sezon może być gorszy od tych poprzednich. Nie wiem czy kibice i dziennikarze są na to przygotowani" - mówi Justyna Kowalczyk, trzykrotna zdobywczyni dużej Kryształowej Kuli w biegach narciarskich. Po zawodach w Sjusjoen i Kuusamo biegaczka z Kasiny Wielkiej zajmuje piąte miejsce w generalnej klasyfikacji PŚ.

Po dwóch pierwszych weekendach nie można wysnuć żadnych konkretnych wniosków. Poza tym moim głównym celem w tym sezonie ,w żadnym wypadku, nie były występy w Sjusjoen czy w Kuusamo. Dla mnie najważniejsze będą starty w Szklarskiej Porębie, a do tego pozostały jeszcze prawie trzy miesiące, no i Tour de Ski, które też rozpocznie się dopiero za miesiąc. To naprawdę dużo czasu i wiele może się jeszcze zmienić. Teraz przede wszystkim potrzebny jest mi spokój i cierpliwość - powiedziała Justyna Kowalczyk.

Nasza mistrzyni uspokaja jednak kibiców, że pomimo słabszego początku ten sezon nie musi być gorszy od poprzednich. Już od ponad dziesięciu lat jestem w biegach narciarskich i wiem, że nie można zawsze i w każdym roku iść w górę. Może czasami trzeba nieco zejść w dół, by w kolejnych latach móc znów się odbić i wskoczyć jeszcze wyżej. Nie wiem jednak czy rzeczywiście taka sytuacja będzie miała miejsce, więc na razie nie myślę o tym - skomentowała.

Pierwsze biegi potwierdziły, że kolejny raz w walce o najwyższe cele będą się liczyć te same zawodniczki. Wciąż niepokonana jest Norweżka Marit Bjoergen.

W tej chwili może rzeczywiście wygląda tak, że nikt nowy nie wedrze się do czołówki, ale co będzie za miesiąc tego nie wiemy. Chciałabym jeszcze raz podkreślić, że dwa pierwsze starty nie mogą być podstawą do wyciągania kategorycznych wniosków. Jesteśmy świeżo po zakończeniu okresu przygotowań, dla jednych ten ostatni etap był lepszy, dla innych gorszy. W styczniu, lista wyników może wyglądać już zupełnie inaczej. Dlatego ja bardzo proszę o spokój i cierpliwość w osądach - przyznała mistrzyni olimpijska na 30 km z Vancouver.

www.justyna-kowalczyk.pl