Futbol uwielbia takie historie. Kiedy wydaje nam się, że widzieliśmy już absolutnie wszystko nagle objawia się światu taki rodzynek, z którym może rywalizować tylko Rocky Balboa. Różnica między postacią stworzoną przez Sylwestra Stallone a naszym bohaterem jest jednak taka, że istnieje naprawdę. Nie wykluczone jednak, że w przyszłości połączy wielki ekran. Poznajmy inspirującą historię piłkarza Jamiego Vardy'ego.

Futbol uwielbia takie historie. Kiedy wydaje nam się, że widzieliśmy już absolutnie wszystko nagle objawia się światu taki rodzynek, z którym może rywalizować tylko Rocky Balboa. Różnica między postacią stworzoną przez Sylwestra Stallone a naszym bohaterem jest jednak taka, że istnieje naprawdę. Nie wykluczone jednak, że w przyszłości połączy wielki ekran. Poznajmy inspirującą historię piłkarza Jamiego Vardy'ego.
Jamie Vardy (po lewej) i Tyler Blackett /Mike Egerton /PA /PAP/EPA

Jeszcze kilka lat temu o Vardym słyszała garstka ludzi, dla których świat kończył się w małym lokalnym pubie w Sheffield. Dziś jest to gwiazda, która okupuje pierwsze sportowe strony w największych dziennikach. Zawodnik Leicester City przeżywa obecnie najlepszy sezon w karierze i zapisuje się złotymi literami w Premier League.

Cała opowieść zaczyna się w 2003 roku. Ligę Mistrzów wygrywa AC Milan, Złotą Piłkę odbiera Pavel Nedved, a marzący o wielkiej karierze szesnastoletni Jamie zostaje odrzucony przez swój ukochany klub - Sheffield Wednesday. Włodarze ekipy z Sheffield uznali, że nie chcą mieć w swoich szeregach napastnika, który ma zaledwie 177 centymetrów  wzrostu. Z dzisiejszego punktu widzenia to może się wydawać śmiesznie, kiedy oglądamy Wayne'a Rooneya (176 centymetrów wzrostu), ale dwanaście lat temu zespoły z Wysp Brytyjskich miały w ataku piłkarzy, którzy swoją posturą budziły postrach u większości obrońców. Na przykład Arsenal miał Thierry'ego Henry, a Manchester United Ruuda van Nistelrooya. Ten ostatni ma zresztą bardzo ważną rolę w tej historii. I jeszcze do niego wrócimy  

Kiedy okazało się, że Vardy nie będzie bronił barw ukochanego Sheffield Wednesday był załamany. Dopiero po długich namowach ojca postanowił, że będzie grał w piłkę na poziomie amatorskim. Tułał się między ósmym a trzecim poziomem rozgrywek (aby lepiej zilustrować jego położenie - między B-klasą, a czwartą ligą w Polsce). W tam samym czasie Jamie pracował po 12 godzin dziennie w fabryce produkującej szyny medyczne.

Między 2007 a 2012 rokiem w jego CV widnieją kluby, o których słyszeli jedynie rodziny piłkarzy - FC Halifax Town, Stocksbridge Park Steels i Fleetwood Town. Nasz bohater zarabiał nie więcej niż 30 funtów tygodniowo, w warunkach które w żaden sposób nawet nie przypominały poważnego futbolu. Nie pomylę się zbytnio jak napiszę, że bliżej Polonezowi do Aston Martina, niż ekipie z Halifax do Manchesteru United.

W 2011 roku (zaledwie 4 lata temu!) podczas wyjazdowego meczu Fleetwood z Luton, Vardy strzelił gola. Jego celebracja nie spodobała się lokalny kibicom, którzy obrzucili go czym popadnie, a po meczu dobijali się do szatni. Piłkarz żartuje, że nie potrafi siedzieć cicho ale w przeszłości miał z tego powody spore problemy. Wspomina na przykład, że kiedy był nastolatkiem wdał się w bójkę i sąd skazał go na pół roku ograniczenia wolności. Vardy musiał nosić specjalny czip i nie mógł opuszczać domu po godzinie 18.00. To jednak nie przeszkodziło mu dalej grać w piłkę. "Musiałem się liczyć z tym, że w 60. minucie będę musiał zejść z boiska i wrócić do domu przed szóstą" - mówi dzisiaj Vardy.

W Fleetwood Vardy zagrał 36 meczów, strzelając 31 goli. To robiło wrażenie na klubach z zaplecza Premier League. Blackpool złożyło ofertę na 750 tysięcy funtów, ale ekipa z czwartej ligi chciała co najmniej milion. Ostatecznie taką sumę postanowili wyłożyć szefowie Leicester, którzy dziś mogą powiedzieć, że to był strzał w dziesiątkę. Jednak jak zwykle w tego typu historiach, droga do dalszych sukcesach sukcesów nie była usłana różami. W pierwszym sezonie w Championship (drugiego poziomu rozgrywkowego) Vardy zdobył pięć bramek i został okrzyknięty jako transferowy niewypał. Jamie chciał nawet zakończyć karierę, ponieważ był przekonany że jego marzenia są zbyt odległe. Po namowach został. Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Vardy dwa lata temu przyczynił się do awansu Leicester do Premier League. Na najwyższym szczeblu rozgrywek "Lisom" nie szło najlepiej. Ostatecznie podopieczni Nigela Pearsona zajęli ostatecznie 14. miejsce, ale do historii tego klubu przeszedł wygrany mecz z Manchesterem United 5:3. Vardy miał udział przy wszystkich pięciu bramkach - jedną strzelił, przy dwóch asystował, oraz wywalczył dwa rzuty karne.

W tym roku nasz bohater strzela na zawołanie... i tu wracamy do miejsca, z którego zaczynamy naszą opowieść. Vardy zdobywa 13 bramek w 11 kolejnych meczach, wyrównując i bijąc rekord Ruuda van Nistelrooya z 2003 roku. Tego najważniejszego gola strzela Manchesterowi United, w którym Holender grał przez pięć sezonów. Van Nistelrooy pogratulował Anglikowi umieszczając na Instagramie post "Dobra robota Vardy! Teraz jesteś numerem jeden, zasłużyłeś na to!"



Sen cały czas trwa. Chłopak odrzucony przez swój ukochany klub został kilka dni temu powołany do szerokiego skład reprezentacji Anglii na towarzyskie spotkanie z Irlandią i wrześniowy mecz eliminacji do mistrzostw świata ze Słowenią. Prócz tego włodarze czołowych angielskich zespołów są gotowi zapłacić nawet 30 milionów funtów za 28-letniego zawodnika. Działacze Leicester City nie chcą słyszeć o odejściu zawodnika.

Gotowy scenariusz na film. Jak donosi brytyjska prasa, producenci poważne zastanawiają się nad ekranizacją historii Jamie’ego Vardy’ego. Wyczynami Anglika zainteresował się znany scenarzysta Adrian Butchart, odpowiedzialny za serię filmów "Goal". "To jest taka historia, że gdyby ktoś ją sobie wymyślił, to i tak nikt by w nią nie uwierzył" powiedział Butchart. Kto miałby wcielić się w rolę Vardy'ego? Brytyjska prasa spekuluje i podaje dwóch kandydatów z najwyższej półki: Zac Effron i Robert Pattison.

Sport potrafi pisać piękne scenariusze. Dlatego kibice tak tłumnie zasiadają na trybunach - mają nadzieję, że na ich oczach zapełni się kolejna strona o historii Vardy’ego. Najbliższa okazja już w sobotę - Leicester zagra na wyjeździe ze Swansea.

Czy jest szansa, aby w Polsce powstał podobny film o tematyce piłkarskiej (i nie będzie to "Piłkarski Poker 2")? Oczywiście! Wystarczy się rozejrzeć.

Jan Kałucki, RMF FM