"10 lipca, stadion Stad de France w Paryżu. Ok 23:15 Robert Lewandowski jako kapitan podnosi nad głowę puchar za zdobycie piłkarskiego mistrzostwa Europy" - to pewnie marzenie wszystkich kibiców piłki nożnej w Polsce. Z okazji Nowego Roku postanowiliśmy puścić nieco wodze fantazji...

"10 lipca, stadion Stad de France w Paryżu. Ok 23:15 Robert Lewandowski jako kapitan podnosi nad głowę puchar za zdobycie piłkarskiego mistrzostwa Europy" - to pewnie marzenie wszystkich kibiców piłki nożnej w Polsce. Z okazji Nowego Roku postanowiliśmy puścić nieco wodze fantazji...
Robert Lewandowski /Bartłomiej Zborowski /PAP

Faza grupowa to jedyny etap turnieju, w którym nasza reprezentacja poniosła porażkę. Z Niemcami przegraliśmy 0:2. Poza tym Irlandię udało się odprawić 3:0 (wszystkie bramki padły w drugiej połowie), a z Ukraińcami po bardzo ciężkim boju wygraliśmy 2:1. Do kolejnej fazy nasza reprezentacja przeszła z drugiego miejsca i w następnym meczu musiała zmierzyć się z Albańczykami. Przed starciem z ekipą z Bałkanów kibice byli bardzo pozytywnie nastawieni, ale eksperci przestrzegali przed hurra optymizmem. I rzeczywiście łatwo nie było, biało-czerwoni wymęczyli skromne zwycięstwo 1:0. Jedynego gola strzelił Grzegorz Krychowiak, ale to był brzydki mecz, o którym chcieliśmy od razu zapomnieć.

W ćwierćfinale miało być jeszcze trudniej - w Marsylii nasi musieli zmierzyć się z sensacyjnymi zwycięzcami grupy D - Turkami. Rywale od pierwszej minuty narzucili nam ciężkie warunki - po 20 minutach przegrywaliśmy 0:1. Udało się wyrównać dopiero na 20 minut przed końcem, później bramki nie padły i czekała nas dogrywka. W niej kibice też nie obejrzeli bramek i trzeba było rozegrać rzuty karne. Na szczęście między naszymi słupkami stał Łukasz Fabiański i dzięki jego świetnej grze udało się awansować do półfinału.

Półfinał to starcie z osłabionymi Portugalczykami. Rywale grali bez Ronaldo i po golu Lewandowskiego to reprezentacja Polski fetowała awans do finału. W nim przyszło nam się zmierzyć z Włochami. Bohaterami tego meczu został Bartosz Kapustka, który wszedł na boisko w 75. minucie, a po 180 sekundach strzałem głową posłał piłkę do siatki. Zostaliśmy mistrzami Europy.

Czego możemy się spodziewać?

Powyższy wariant nie jest oczywiście wariantem niemożliwym, ale jeśli chcemy twardo stąpać po ziemi, to tak naprawdę awans do ćwierćfinału będzie już dużym sukcesem. Nadzieje kibiców na dobry wynik wzrosły po grudniowym losowaniu grup, bo zdaniem wielu ekspertów nie trafiliśmy najgorzej, mimo że będziemy musieli zmierzyć się z mistrzami świata Niemcami. Niemcy to rywal z najwyższej półki, dobrze nam się z nim grało. Nasza drużyna była świetnie przygotowana w każdym aspekcie - pod względem mentalnym, taktycznym. Jestem przekonany, że tak też będzie w spotkaniu w Paryżu - mówił trener Nawałka.

Pierwszy mecz na Euro 12 czerwca - zagramy z Irlandią.

(mpw)