"Cibulkova potrafi grać pewnie i nie popełniać tylu błędów, ale spanikowała i później już grała sparaliżowana i z dużym respektem dla Agnieszki" - mówi o zwycięskim meczu Agnieszki Radwańskiej w finale turnieju WTA w Sydney Wojciech Fibak. "Agnieszka z zimną krwią przeprowadziła egzekucję. Nie siliła się na żadne sztuczki, na żadne wyjątkowe zagrania, bo nie było takiej potrzeby" - dodaje legenda polskiego tenisa.


Maciej Jermakow: Co zrobiło na panu większe wrażenie w tym meczu - to, z jakim spokojem grała Agnieszka Radwańska, czy to, jakie fatalne błędy popełniała Dominika Cibulkova?

Wojciech Fibak: Wiadomo, że Dominika Cibulkova potrafi grać pewnie i nie popełniać tylu błędów, ale spanikowała i później już grała sparaliżowana i z dużym respektem dla Agnieszki. Agnieszka natomiast z zimną krwią przeprowadziła egzekucję. Nie siliła się na żadne sztuczki, na żadne wyjątkowe zagrania, bo nie było takiej potrzeby. I cieszy mnie to, że Agnieszka nie przystępuje zmęczona do mistrzostw Australii - bardzo ważnego, długiego, dwutygodniowego turnieju w trudnych warunkach tropikalnych. Ona wygrała te dwa turnieje pewnie, szybko, wszystkie mecze w dwóch setach. Ja nie jestem zwolennikiem tego, aby przed turniejem wielkoszlemowym rozgrywać turniej w Brukseli, czy przed US Open turniej w New Haven, czy przed Australią turniej w Sydney. Ale tym razem Agnieszce się udało. Można to potraktować jako znakomite przygotowanie do mistrzostw Australii.

I nie straciła jeszcze seta w tym roku w ogóle.

Dokładnie. Dwanaście wygranych turniejów w karierze Agnieszki, świetne przygotowanie do Australii. Wszystkie przeciwniczki drżą pewnie, także to pozytywny sygnał.

Na co Pan zwróciłby uwagę, co jeszcze można by przed Australian Open poprawić lub w trakcie samego turnieju? Na co warto zwrócić uwagę w przypadku gry Agnieszki?

To już jest tylko koncentracja nad tym, by nie zachorować, aby nie złapać jakiegoś wirusa, aby nie naciągnąć sobie jakiegoś mięśnia, np. niosąc torbę, czy teraz podróżując do Melbourne. Naprawdę już niczego nie można poprawić, chodzi o to, aby zachować tę formę, aby być w takiej pełnej dyspozycji, aby jak największą świeżość zachować. Nawet nie na te pierwsze dni. Wiadomo, że wtedy podchodzi się z motywacją, entuzjastycznie. Ale gdy nastąpi piąty, szósty, siódmy, ósmy dzień turnieju, gdy kolejną przeciwniczką będzie Ana Ivanovic czy Chinka Na Li - wtedy może być trudniej. A przecież w drugiej połówce zostają jeszcze te dwie najgroźniejsze - Serena Williams i Wiktoria Azarenka. Ale to o tym pewnie myśli Tomek Wiktorowski i sama Agnieszka. Trzeba zachować tę świeżość i tę formę Agnieszki, i nie teraz, na poniedziałek i wtorek, ale na ten następne dni - żeby ona była w takiej formie za 10 dni.

Jeszcze nie widzieliśmy jej w tym roku w starciu z absolutną czołówką, z tą najlepszą trójką. Czy myśli pan, patrząc też na grę pozostałych tenisistek, to jest forma, która pozwala jej walczyć, pozwoli jej walczyć o zwycięstwo w pierwszym wielkoszlemowym turnieju?

Już lepiej nie może być, Agnieszka biega po korcie jak motylek. Trafia w linie, jest cierpliwa, kiedy trzeba, regularna. Cudownie operuje wolejem. Można by tylko zachwycać jej grą i ta koneserska australijska publiczność bardzo to docenia. To jest wymarzone przygotowanie do tego, aby wygrać turniej wielkoszlemowy. Ale oczywiście trzeba pamiętać, że Serena Williams, mimo że ma już 31 lat, jest bardzo groźna, bardzo zmotywowana. Przecież wygrała ten turniej otwarcia w Brisbane. Agnieszka wybrała mniejszy turniej z mniejszą pulą nagród, z mniejszą liczbą punktów w Auckland. Serena, tydzień odpoczywała, także będzie najgroźniejszą przeciwniczką Agnieszki. To ona jest faworytką do sięgnięcia po ten tytuł mistrzyni Australii.

To jeszcze dwa pytania o turniej panów. Jerzy Janowicz rozstawiony w tym turnieju. Jak pan ocenia, Włoch Simone Borelli na początek, jak ten turniej może ułożyć się dla Jerzego, który nie miał takiego początku roku, jak sobie wyobrażał?

Trudno oczekiwać, aby po spędzeniu całego grudnia i świąt w Łodzi, w zupełnie innej, atmosferze i w innym klimacie, nagle Jerzy Janowicz w Nowej Zelandii wygrał z Amerykaninem Brianem Bakerem, który się przygotowywał do tej eskapady na Florydzie, trenował w wietrze czy w słońcu. Pewnie teraz Jerzy się oswoił i zaaklimatyzował, i będzie oczywiście faworytem w tym spotkaniu z Włochem Borelli. Trzeba będzie jednak mimo wszystko uważać, bo to groźny przeciwnik. Niewykluczone, że dojdzie do bratobójczego spotkania, bo nie wiem, czy w trzeciej czy w czwartej rundzie...

W trzeciej rundzie.

Gdzieś tam blisko jest Łukasz Kubot. Ja to wykrakałem, przepowiedziałem, że oni zagrają w Australii. To byłoby wspaniale, gdyby dwaj Polacy spotkali się w trzeciej rundzie.

A faworyt do zwycięstwa w całym turnieju?

No pewnie Djokovic i Murray. Andy Murray trenował cały grudzień na Florydzie, w podobnych warunkach. To pewnie oni będą faworytami, ale nigdy nie można skreślić Rogera Federera. Trudne spotkanie ma Ula Radwańska, która wylosowała bardzo groźną, utalentowaną tenisistkę amerykańską, Jamie Hampton. Ona świetnie gra. Także to jest akurat nieudane losowanie.