​Polscy koszykarze przegrali z Chorwatami 70:74 (12:24, 20:17, 17:21, 21:12) w swoim trzecim meczu grupy C mistrzostw Europy rozgrywanych w Słowenii. Są jedyną drużyną w grupie bez zwycięstwa. Wcześniej ulegli w Celje Gruzji 67:84 i Czechom 68:69.

Trzecia porażka nie daje Polakom żadnych szans na awans do drugiej rundy, tym bardziej, że pozostały im do rozegrania spotkania z najtrudniejszymi rywalami - obrońcami tytułu Hiszpanami (niedziela) i gospodarzami, liderami grupy (poniedziałek).

Po fatalnym początku biało-czerwoni odrabiali mozolnie straty w drugiej połowie, a w najlepszej w ich wykonaniu czwartej kwarcie zmniejszyli je do punktu 66:67, ale ostatecznie triumfowali Chorwaci.

Zupełnie nie sprawdził się po raz kolejny wariant gry trenera Dirka Bauermanna "na dwie wieże", czyli Marcina Gortata i Macieja Lampego. Gdy w pierwszej kwarcie obydwaj przebywali na parkiecie Polska przegrała ten fragment 17:2, gdy w trzeciej szkoleniowiec powtórzył manewr było 16:5 dla Chorwatów.

Fatalny początek Polaków

Polacy rozpoczęli piątką Łukasz Koszarek, Thomas Kelati, Adam Waczyński, Maciej Lampe i Marcin Gortat, ale minęło zaledwie 120 sekund, a zawodnicy znaleźli się z powrotem na ławce. Trener Dirk Bauermann poprosił o czas, bo Polska przegrywała 0:8. Jego uwagi zupełnie nie trafiły do koszykarzy. W 4. minucie Chorwaci grając podręcznikowe kontrataki i trafiając za trzy punkty prowadzili 17:2. Polacy popełniali stratę za stratą i nawet bez nacisku obrońców nie potrafili skonstruować akcji.

Zdenerwowany Bauermann posadził więc Lampego i Gortata, ale i to nie pomogło. Po 120 sekundach Niemiec wziął drugi w tej kwarcie czas, bo biało-czerwoni przegrywali 2:19, a po drugim rzucie za trzy punkty Damjana Rudeza różnicą 20 pkt (4:24). Sytuację odmieniło wejście na parkiet współkapitana Michała Ingerskiego i rozgrywającego Krzysztofa Szubargi. Zagrali z werwą i energią, co udzieliło się całej drużynie. Po 10 minutach Polska przegrywała 12:24.

W drugiej kwarcie po rzucie za trzy punkty Szubargi, a chwilę później Ignerskiego biało-czerwoni przegrywali różnicą ośmiu punktów 25:33. Słabo spisywali się Lampe i Gortat, nawet gdy przebywali osobno na parkiecie.

Choć trzecia kwarta rozpoczęła się od celnych rzutów wolnych Gortata, to z minuty na minutę sytuacja wyglądała dla Polaków gorzej. Chorwaci albo trafiali zza linii 6,75 m, albo wchodzili bez problemu pod kosz. W 26. minucie podopieczni znanego z pracy w polskiej lidze trenera Jasmina Repesy uzyskali najwyższą przewagę w drugiej połowie 56:38. Defensywa Polaków nie potrafiła zatrzymać atletycznych skrzydłowych rywali Bojana Bogdanovica i Krunoslava Simona.

Celna "trójka" w samej końcówce nie pomogła

Po 30 minutach Chorwacja prowadziła 62:49. Polacy zaczęli odrabiając straty w czwartej kwarcie, gdy grali obniżonym składem z Koszarkiem, Szubargą i Kelatim na obwodzie oraz Lampem i Ignerskim pod koszem. Zagrali agresywnie i skuteczniej. Po rzutach zza linii 6,75 m Ignerskiego i Kelatiego oraz dobitce Lampego, który trzy razy atakował wykręcającą się z kosza piłkę, w 35. minucie Polska traciła do rywala tylko trzy punkty (63:66).

Dwie indywidualne akcje Szubargi, który jako jedyny nie bał się odważnie wchodzić pod kosz, sprawiły, że biało-czerwoni przegrywali tylko 65:66 w 37. minucie i 67:68 na 110 sekund przed końcową syreną. Wówczas kluczową akcję meczu wykonał przyjaciel Lampego z dzieciństwa Damir Markota, który mimo asysty trzech polskich obrońców zdołał zdobyć punkty i Chorwacja prowadziła 70:67. Podopieczni trenera Bauermanna próbowali doprowadzić do remisu rzutami zza linii 6,75 m. Jednak żaden z sześciu rzutów Polaków nie był celny. Kolejna kontra w wykonaniu Bogdanovica przesądziła o losach spotkania. Równo z końcową syreną Szubarga trafił w końcu za trzy punkty, ale ta akcja nie miała już znaczenia dla losów spotkania.

Sprawdziły się słowa 27-letniego skrzydłowego Damira Markoty, który występował z Lampem w Polissen Sztokholm, a potem reprezentacji kadetów Szwecji: "Maciej był zawsze był lepszy ode mnie, ale dziś ja będę od niego silniejszy".

(MRod)