Piłkarze Cracovii, którzy w poprzednich meczach zaledwie zremisowali z dwiema najsłabszymi ekipami ekstraklasy (Podbeskidziem i Widzewem), w piątek zdołali zdobyć trzy punkty. Podopieczni Wojciecha Stawowego pokonali u siebie Górnika Zabrze 2:0.

"Pasy" bardzo szybko, bo już w 114. sekundzie spotkania, objęły prowadzenie. Po świetnym prostopadłym podaniu Sławomira Szeligi piłka trafiła do Saidiego Ntibazonkizy, a ten nie zmarnował doskonałej okazji. Reprezentant Burundi z powodu kontuzji nie grał w czterech poprzednich meczach ligowych.

W 29. min. krakowianie powinni prowadzić 2:0, ale strzał z bliska Giannisa Papadopoulosa niemal cudem obronił Norbert Witkowski.

Pięć minut później zabrzanie grali już w dziesiątkę. Przemysław Oziębała za faul na Mateuszu Żytce otrzymał żółtą kartkę, a że jedną miał już na swoim koncie (ujrzał ją w 26. min.) sędzia pokazał mu też czerwoną.

Grając w osłabieniu Górnik miał najlepszą - w pierwszej połowie - okazję do wyrównania. W 44. min. kontrę zespołu ze Śląska groźnym strzałem zakończył Prejuce Nakoulma, po którym piłkę na raty łapał Krzysztof Pilarz.

W 61. min. było 2:0. Papadopoulos, będąc jeszcze na połowie Cracovii, zauważył źle ustawioną defensywę Górnika. Zdecydował się na długie podanie, do wychodzącego na czystą pozycję Ntibazonkizy. Chcąc ratować sytuację, przed pole karne wybiegł Witkowski. Nie zdołał jednak przechwycić piłki. Strzał Burundyjczyka obronił Antoni Łukasiewicz. Piłka trafiła jednak do nadbiegającego Edgara Bernhardta, który umieścił ją w siatce.

Cztery minut później zabrzanie byli o krok od zdobycia kontaktowego trafienia. Jednak piłkę, po strzale Nakoulmy, wybił głową sprzed linii bramkowej Damian Dąbrowski.