Jeszcze miesiąc temu wszystko wskazywało na to, że wybory na szefa Polskiego Związku Piłki Nożnej będą jednymi z najnudniejszych, ponieważ nikt nie miał odwagi stanąć do walki ze Zbigniewem Bońkiem. W ostatniej chwili w ringu pojawił się jednak Józef Wojciechowski.

Jeszcze miesiąc temu wszystko wskazywało na to, że wybory na szefa Polskiego Związku Piłki Nożnej będą jednymi z najnudniejszych, ponieważ nikt nie miał odwagi stanąć do walki ze Zbigniewem Bońkiem. W ostatniej chwili w ringu pojawił się jednak Józef Wojciechowski.
Zbigniew Boniek i Adam Nawałka / Bartłomiej Zborowski /PAP

Rzadko niepowszechne wybory w Polsce tak bardzo elektryzują. Gdy Zbigniew Boniek został cztery lata temu wybrany na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, nasz futbol był postrzegany jako "republika cwaniaków". Dochodziło nawet do takich patologii, że kibice zaczęli bojkotować mecze reprezentacji (w 2009 roku spotkanie Polski ze Słowacją oglądało na Stadionie Śląskim w Chorzowie 4 000 kibiców). W 2012 roku jedynie 18 proc. ankietowanych odpowiedziało, że pozytywnie postrzega PZPN. Zbigniew Boniek odwrócił ten trend. Związek pod jego skrzydłami zamienił się w dobrze prosperującą korporację. PZPN zmienił wizerunek (w tej chwili 45 proc. ankietowanych pozytywnie postrzega Związek), sprzedaje prawa marketingowe, a za pomocą serwisu Łączy Nas Piłka kibice mogą z bliska oglądać piłkarzy reprezentacji Polski z niedostępnej perspektywy. To wszystko zwiększyło oczekiwania.

Obecny prezes nie uważa, że PZPN powinien dawać impuls piłce klubowej. Zupełnie innego zdania jest jego kontrkandydat, Józef Wojciechowski. Warto jednak zaznaczyć, że żaden z kandydatów nie zaprezentował programu, a medialna przepychanka sprowadza się do ogólników i tego kto wygrał mecz w tenisa. Można jednak  między wierszami przeczytać, że głównym polem walki będzie sprawa piłki klubowej, oraz kwestia rozwiązania problemu pseudokibiców. Wojciechowski obiecał, że dofinansuje ekipy, które walczą o przetrwanie, ale nie powiedział jeszcze, w jaki sposób. Trzeba jednak zaznaczyć, że kandydat na prezesa PZPN zwrócił uwagę, że drużyny w Polsce nie skupiają się na szkoleniu zdolnej młodzieży, tylko wiązaniu końca z końcem.

Szkolenie jest zresztą na samym początku futbolowej układanki. Zbigniew Boniek zrobił bardzo dużo w tym zakresie: stworzony został Narodowy Model Gry, Centralna Liga Juniorów, Pro Junior System (wyróżnienie klubów, za promowanie młodych piłkarzy), oraz nowa Szkoła Trenerów. Cały czas jednak grupa selekcyjna jednego rocznika w Polsce to tylko 10 tysięcy dzieci.

Zanim jednak nowy, bądź stary-nowy prezes obejmie stery, czeka nas dyskusja na temat sposobu oddawania głosów. Dyskusja niepotrzebna, bo nic nie wnosząca. Zdaniem oponentów Bońka maszynki do głosowania (podobne do tych, które używa się w Sejmie) nie zapewniają tajności. Są oznaczone numerycznie i przypisane do konkretnego delegata, dlatego łatwo będzie odtworzyć, kto jak głosował. Jak się jednak okazało firma, która świadczy usługi w zakresie elektronicznych głosowań, pomaga największym spółkom w Polsce, w tym... firmie Józefa Wojciechowskiego. Dostawca sygnału zapewnia, że delegaci mogą się nawet wymienić maszynkami. Kontrkandydat Bońka zapowiedział jednak, że zamówił przezroczystą urnę, kabiny do głosowania, oraz zaprosił notariusza.

Głosować w sumie będzie 118 delegatów. 60 reprezentuje wojewódzkie związki piłki nożnej, a podział mandatów zależy od liczby klubów w danym okręgu. Niemal na pewno ZNP-y zagłosują na obecnego prezesa, a 60 głosów już zapewnia zwycięstwo. 32 delegatów to przedstawiciele klubów ekstraklasy, a 18 delegatów to reprezentanci klubów pierwszoligowych. Zdaniem niektórych obserwatorów to właśnie tam Józef Wojciechowski szukał poparcia. Trzy osoby deleguje Stowarzyszenie Trenerów Piłki Nożnej, po dwie - środowisko futbolu kobiecego i futsalu, jedną - środowisko sędziowskie.

Choć Zbigniew Boniek jest murowanym faworytem, nie byłoby dobrze gdyby nie miał kontrkandydata. Wojciechowski wsadził kij w mrowisko, dzięki czemu piątkowe głosowanie nie jest jedynie formalnością. Kibice liczą, że podczas Walnego Zgromadzenia Delegatów zostaną poruszone ważne kwestie, jak chociażby postulaty Ekstraklasy S.A. czy stan klubowej piłki. Gdyby Boniek wygrał przez aklamację, zapewne nie widziałby minusów swojej czteroletniej kadencji, a tego typu styl rządzenia nie zagwarantowałby nam, że za kilka lat zobaczylibyśmy na boiskach piłkarzy pokroju Lewandowskiego.