Pięciokrotna medalistka olimpijska z Vancouver w biegach narciarskich Marit Bjoergen, wykorzystała aferę dopingową z udziałem Kornelii Marek, aby odgryźć się Justynie Kowalczyk za oskarżenia na igrzyskach dotyczących korzystania z leków na astmę. Muszę przyznać, że to śmieszne, że po tych wszystkich oskarżeniach ze strony Kowalczyk, na dopingu została przyłapana Polka - powiedziała norweskim mediom Bjoergen.

Kowalczyk podczas igrzysk w Vancouver zasugerowała, że czołowe zawodniczki (w tym Bjoergen) celowo leczą się na astmę, aby legalnie korzystać z zabronionych środków poprawiających wydolność sportowców.

Biorąc pod uwagę upadek Kowalczyk wczorajszym finale sprintu, podczas zawodów Pucharu Świata w norweskim Drammen, który miała spowodować właśnie multimedalistka z Vancouver, konflikt między tymi dwiema zawodniczkami jeszcze bardziej się zaognił. Podejrzewam, że Kowalczyk mogła być na mnie wściekła. Jednak to ona biegła pierwsza i mogła wybrać tor. Trochę się zakopała i upadła - oceniła Bjoergen, która dzięki temu upadkowi wygrała zawody, a Polka była szósta.

W rozmowie z norweskimi mediami Kowalczyk odcięła się natomiast od współpracy z Kornelią Marek, która jest podejrzana o stosowanie EPO. Jestem zła, bo to nie ma nic wspólnego ze sportem. Rywalizacja musi być czysta - tłumaczyła Polka norweskim dziennikarzom. Kiedy spotkam Kornelię, zapytam "dlaczego?". Wiem, że to nie jest coś, po co można iść do sklepu i to kupić. Mam z nią normalne stosunki - takie jak z innymi dziewczynami. Muszę jednak myśleć o sobie, a nie o całym zespole (…) Tak, jestem z Polski. Ale przygotowywałam się sama, oddzielnie od reszty dziewczyn - dodała.

Jutro w Oslo odbędzie się bieg na 30 km, a w niedzielę sprint.