Eksperci miesięcznika „Odkrywca” rozwiązali zagadkę „Dziennika wojennego". Okazało się, że wcale nie jest pamiętnikiem z okresu II wojny światowej. A czy opisane w nim skrytki, w których naziści mieli ukrywać cenne depozyty istnieją?

Po raz pierwszy o "Dzienniku wojennym" usłyszeliśmy kilka lat temu. Polsko-niemiecka fundacja Śląski Pomost. w której znalazł się posiadaniu, przekonywała, że zawiera on jedenaście lokalizacji, w jakich pod koniec wojny naziści ukryli zrabowane bogactwa. Dokument miał wskazywać między innymi miejsca na Dolnym Śląsku. 

Według przedstawicieli fundacji w dzienniku zamieszczone były zapiski niemieckiego oficera, który był organizatorem akcji ukrywania cennych depozytów m.in. kilkunastu skrzyń z Reichsbanku, sztab złota, kosztowności i obrazów znanych mistrzów.

Fundacja od kilku lat przekonuje urzędy i opinię publiczną do autentyczności zapisków "Dziennika", a w 2022 roku powołując się na informacje z "Dziennika" rozpoczęła prace wykopaliskowe w miejscowości Minkowskie - wskazuje historyk Łukasz Orlicki z miesięcznika "Odkrywca". 

Rozwiązali zagadkę

Jesienią 2022 roku treść "Dziennika" została udostępniona ekspertom związanym z miesięcznikiem "Odkrywca". Okazało się, że wcale nie jest pamiętnikiem z okresu II wojny światowej. A opisane w nim skrytki, w których naziści mieli ukrywać cenne depozyty - jak twierdzą badacze - nie istnieją.

Zawarte w "Dzienniku" fragmenty są przepisane z relacji niemieckich uchodźców, którzy uciekali z Dolnego Śląska w 1945 r. - poinformowano.

To były relacje spisane po wojnie, które znajdowały się w archiwach niemieckich. Na podstawie tych relacji wydano w latach 60. XX w. mało znaną książkę. Po porównaniu treści okazało się, że ktoś do Dziennika przepisał słowo w słowo fragmenty tych relacji, które zostały wydane w Niemczech kilkadziesiąt lat po wojnie - powiedział Orlicki. 

Według ekspertów z związanych z miesięcznikiem "Odkrywca", to jeden z niezbitych dowodów na to, że "Dziennik" został napisany przez nieznaną osobę najwcześniej w latach 70. XX w. Ma być więc falsyfikatem.

Po co ktoś sfałszował "Dziennik"? Fałszerstwo jest robione zawsze, żeby ktoś mógł na tym zarobić. Tutaj tego motywu nam brakowało - mówi badacz.