Dożywocie w systemie terapeutycznym - taki wyrok usłyszał w piątek Dorian S., oskarżony o zgwałcenie i zamordowanie 25-letniej Lizy, obywatelki Białorusi. Kobieta została znaleziona nieprzytomna w bramie jednej z posesji w samym centrum Warszawy w lutym ubiegłego roku; zmarła 1 marca. Dożywocie dla Doriana S. to kara, o jaką wnioskowała rodzina i prokuratura. Dodatkowo chłopak Lizy ma otrzymać 200 tys. zł zadośćuczynienia. W momencie ogłaszania wyroku na sali panowała absolutna cisza.
Dorian S. został skazany na dożywocie. To kara, o jaką wnioskowała rodzina i prokuratura. Dodatkowo chłopak Lizy ma otrzymać 200 tys. zł zadośćuczynienia.
O oskarżonym, zdaniem sądu, należy jak najszybciej zapomnieć. Należy go wymazać z pamięci, by zło, jakie uczynił, nie stało się atrakcją jakichś filmów, seriali, dokumentów. To bowiem Liza - pozwolę sobie tak mówić, żeby ofiara życia nie stała się bezosobowa - doświadczyła bólu, przerażenia, a w końcu śmierci - powiedział sędzia po ogłoszeniu wyroku.
Część uzasadnienia kary wymierzonej przez sąd została wyłączona z jawności. Poinformowano, że Dorian S. będzie odbywał swoją karę w więzieniu na oddziale terapeutycznym. Sędzia Paweł Dobosz tłumaczył także, że Dorian S. wcale nie zaatakował Lizy na tle rabunkowym, ale chciał ją przede wszystkim wykorzystać seksualnie.
Jak poinformował reporter RMF FM Michał Radkowski, który był w warszawskim sądzie, Dorian S. - skuty w kajdanki na rękach i nogach - słuchał wyroku w skupieniu, patrząc w podłogę. Na sali panowała absolutna cisza.
Wyrok jest nieprawomocny. Obrona oskarżonego zapowiedziała odwołanie. Obrońcy podkreślali, że proces toczył się w ekspresowym tempie i ten pośpiech nie przełożył się na rzetelność wyroku. W naszej ocenie szereg wątpliwości, które obrona podnosiła i szereg dowodów, które obrona zgłaszała, te wątpliwości nie zostały rozwiązane w tym postępowaniu, te dowody nie zostały przeprowadzone - uzasadniał adwokat Michał Świętosławski. Obrońcy nie chcieli jednak odwoływać się do szczegółów, uzasadniając to niejawną częścią prezentacji wyroku.
Elizawietę (tak brzmi pełne imię kobiety), nagą i nieprzytomną, znalazł wcześnie rano 25 lutego 2024 roku dozorca w bramie posesji przy ul. Żurawiej w Warszawie. Wezwał pogotowie i policję.
Kobieta w stanie krytycznym trafiła do szpitala. Nie odzyskała przytomności; zmarła 1 marca.
Sprawcą, który został zatrzymany jeszcze w dniu napaści, okazał się 23-letni Dorian S. Nie tylko brutalnie zgwałcił kobietę, ale też zrabował jej dwa telefony komórkowe, kilka kart płatniczych i portfel.
Mimo że do bestialskiego gwałtu doszło w centrum Warszawy, żadna z osób przechodzących obok nie zareagowała.
23-latek usłyszał wtedy zarzuty rozboju, przestępstwa na tle seksualnym i usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Decyzją sądu trafił do aresztu. Po śmierci kobiety prokurator zmienił zarzut Dorianowi S. Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa na tle seksualnym i rabunkowym.
Badania psychiatryczne wykazały, że Dorian S. jest poczytalny. Przyznaję się do popełnienia czynu, ale nie przyznaję się, że chciałem zabić - mówił Dorian S. Podkreślał też, że nie będzie odpowiadać na pytania sądu, prokuratora, ani składać wyjaśnień, a jedynie odpowiadać na pytania obrony.
Proces Doriana S. zakończył się na początku tego tygodnia. W sądzie Okręgowym w Warszawie, podczas poniedziałkowej rozprawy, zeznawali biegli i świadkowie. Dziś Dorian S. usłyszał wyrok.