Na dnie Zalewu Szczecińskiego zlokalizowano kilkanaście miejsc, gdzie mogą jeszcze leżeć szczątki amerykańskiego bombowca B17G zestrzelonego pod koniec II wojny światowej. W poszukiwania zaangażowano specjalistów z Niemiec i naukowców z Politechniki Morskiej.

Na trop samolotu udało się wpaść w sierpniu 2022 roku przy okazji pogłębiania toru wodnego. Z dna zalewu wydobyto m.in. silnik samolotu. Dzięki użyciu specjalistycznego sprzętu zlokalizowano też miejsca, w których mogą być inne części tej maszyny.      

Dzięki współpracy z wieloma instytucjami, firmami i osobami mamy o wiele pełniejszy obraz tego, co się wydarzyło - opowiadał reporterce RMF FM Anecie Łuczkowskiej Aleksander Ostasz, inicjator poszukiwań samolotu. Ewidentnie widzimy w dnie zalewu różne, ciekawe obiekty.

Zaangażowanie firmy z Niemiec sprawiło, że do poszukiwań użyto m.in. sub-bottom profilera, czyli specjalistycznego urządzenia, które pozwala na dokładną penetrację dna zbiornika i wyszukiwanie obiektów ukrytych w piasku i mule. Z kolei specjaliści w Politechniki Morskiej sięgnęli po magnetometr i wytypowali miejsca, gdzie występują anomalie magnetyczne, a więc mogą być części samolotu.

Przed nami najtrudniejszy etap, czyli sprawdzenie tych miejsc przez nurków i przy użyciu ciężkiego sprzętu. To wymaga bardzo dużych środków, na razie nie jesteśmy na to przygotowani. Trwają rozmowy ze stroną amerykańską. Amerykanie są bardzo zainteresowani, by odnaleźć ciała trzech zaginionych lotników i godnie ich  pochować  - mówił Aleksander Ostasz.           

To, czy poszukiwania szczątków B-17G będą prowadzone dalej, zależy od pieniędzy. Zaangażowanie ciężkiego sprzętu w próbę wydobycia elementów z dna Zalewu Szczecińskiego będzie kosztować setki tysięcy złotych.

Bombowiec B-17G o numerze płatowca 44-8046 należący do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych został zestrzelony 7 października 1944 roku. Samolot prowadził formację 149 bombowców, których celem była fabryka benzyny syntetycznej w Policach. Z misji nie wróciło do bazy 17 maszyn.

To świadczy o tym, że Amerykanie zapłacili olbrzymią daninę krwi, żeby ta wojna  skończyła się szybciej, a III Rzesza stanęła z braku paliwa. Police to była ostatnia fabryka benzyny dla Niemców - podkreślił Ostasz.  

Na pokładzie maszyny było jedenastu członków załogi: pięciu lotników przeżyło katastrofę i trafiło do niewoli. Ciała trzech zidentyfikowano i pochowano. Trzech członków załogi uznaje się do dzisiaj za zaginionych, a ich szczątki mogą znajdować się we wraku. Bombowiec był wyposażony w specjalistyczny radar H2X, zwany kolokwialnie Mickey, używany do pokazywania celów nawet mimo złych warunków pogodowych i zadymienia.

 

Opracowanie: