24 czerwca poznański sąd rejonowy wyda wyrok w procesie Marka M., który w sierpniu 2019 roku jako drag queen Mariolkaa Rebell miał symulować podcięcie gardła abp. Markowi Jędraszewskiemu. Prokuratura oskarżyła go m.in. o nawoływanie do zabójstwa.

W sierpniu 2019 r. w Poznaniu Marek M. jako drag queen Mariolkaa Rebell wystąpił z dmuchaną lalką, która miała doczepione do głowy zdjęcie abp. Marka Jędraszewskiego. Z ustaleń prokuratury wynika, że przy słowach odtwarzanej piosenki "...zabiłam go", mężczyzna zasymulował podcięcie nożem gardła duchownego, a dla spotęgowania efektu miał wykorzystać sztuczną krew.

Stołeczna prokuratura oskarżyła Marka M. o publiczne nawoływanie do zabójstwa duchownego, znieważenie arcybiskupa Kościoła rzymskokatolickiego i innych osób tego wyznania oraz o nawoływanie do nienawiści na tle różnic wyznaniowych. Za zarzucone przestępstwa mężczyźnie grozi do trzech lat pozbawienia wolności.

Proces Marka M. w Sądzie Rejonowym Poznań Stare Miasto w Poznaniu ruszył w maju 2021. Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Przekonywał, że jego występ podczas zamkniętej imprezy nie służył namawianiu do morderstwa, tylko "miał uwypuklić problem" związany z wcześniejszą, wymierzoną w społeczność LGBT wypowiedzią abp. Jędraszewskiego o zagrożeniu "tęczową zarazą".

1 sierpnia 2019 r. w 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, podczas homilii w bazylice Mariackiej w Krakowie abp Marek Jędraszewski mówił, że to z powstańczych mogił narodziła się wolna Polska. "Trzeba było długo na nią czekać (...) Czerwona zaraza już nie chodzi po naszej ziemi, ale pojawiła się nowa, neomarksistowska, chcąca opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie czerwona, ale tęczowa" - powiedział.

We wtorek sędzia Agata Trzcińska zamknęła przewód sądowy i oddała głos stronom.

Prokurator w mowie końcowej wniósł o uznanie oskarżonego winnym i wymierzenie mu kary 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Chce także, by sąd zobowiązał oskarżonego do przeproszenia pokrzywdzonego i do informowania o przebiegu okresu próby oraz by obciążył go kosztami sądowymi, a wyrok podał do publicznej wiadomości poprzez sześciomiesięczną publikację na stronie internetowej sądu.

Prokurator Mariusz Dubowski podkreślił w mowie końcowej, że materiał dowodowy zgromadzony w sprawie "w sposób niebudzący wątpliwości wskazuje na to, że oskarżony dopuścił się czynu zarzucanego mu aktem oskarżenia".

Oskarżony posługiwał się rekwizytami, które miały na celu dosyć malowniczo obrazować to, co miało wyrażać jego rzekomo artystyczne przedsięwzięcie, otóż oskarżony dysponował nożyczkami, którymi pozorował gest podrzynania gardła (...) ponadto posłużenie się wizerunkiem abp. Marka Jędraszewskiego w sposób ustalony w toku postepowania, w sposób niebudzący wątpliwości wskazuje na to, że doszło do znieważenia wizerunku arcybiskupa z powodu jego przynależności wyznaniowej - mówił prokurator.

Zdaniem prokuratora wyjaśnienia oskarżonego "należy odczytywać jako przyjętą linię obrony, która miała na celu umniejszenie jego odpowiedzialności".

Obrońca Marka M. adwokat Ewelina Zawiślak wniosła o uniewinnienie oskarżonego, wskazując m.in. że sprawa w ogóle nie powinna się znaleźć w sądzie, ponieważ XXI wiek to nie czas "na procesy inkwizycyjne", ani "polowanie na czarownice".

 Wskazała, że występ oskarżonego odbył się podczas wyborów Mr Gay Poland w Poznaniu, czyli podczas wydarzenia biletowanego, a nie publicznego. Trudno mi jest sobie wyobrazić, że osoba, która nie chciałaby w tym uczestniczyć, mogłaby tam przyjść z ulicy całkiem przypadkiem - mówiła.

 Według adwokat "znaleźliśmy się tutaj z jakiegoś niezrozumienia tematu". Podkreśliła, że "artysta to artysta - nie możemy cenzurować wydarzeń artystycznych, ponieważ od tego jest sztuka". Trzeba pamiętać, że występy drag queen są często przerysowane, one mają odnieść pewien skutek - mówiła Ewelina Zawiślak.  

Dodała też, że oskarżony nie wykonywał gestu podcięcia gardła arcybiskupowi, a nożyczki, które posiadał "wbił niejako w plecy, ale tylko po to, by z tej dmuchanej lalki zeszło powietrze". Wskazała, że Marek M. doświadczył hejtu i  musiał zawiesić swoją działalność artystyczną.

Ze względu na zawiłość sprawy, sędzia odroczyła wydanie wyroku do 24 czerwca.