​Sprawca fałszywego alarmu na lotnisku Kraków Airport został po kilku miesiącach ujęty przez policję. 43-latkowi za przestępstwo to grozi do ośmiu lat więzienia.

Jak poinformował w piątek rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń, do incydentu doszło pod koniec października ub.r. Na krakowskie lotnisko zadzwonił wtedy mężczyzna sugerując, że w jednym z bagaży znajduje się niebezpieczny przedmiot i należy ewakuować lotnisko.

Dzwoniący nie określił, co konkretnie znajduje się w tym bagażu, ale z informacji przez niego przekazanych wynikało, że bagaż ten miał się znajdować w sortowni lotniska - relacjonował rzecznik.

Informacja postawiła na nogi wszystkie służby lotniskowe, a podjęte przez nie działania sprawdzające m.in. bagaży znajdujących się w sortowni znacząco utrudniły pracę portu. Trwające kilka godzin sprawdzenie pirotechniczne nie wykazało żadnych niebezpiecznych przedmiotów czy substancji, co oznaczało, że zgłoszenie było fałszywe - zaznaczył Gleń.

W wyniku żmudnego śledztwa policjanci ustalili, że sprawcą fałszywego alarmu jest 43-latek, przebywający u krewnych na terenie powiatu krapkowickiego w województwie opolskim. W czwartek został on tam zatrzymany. Prokurator postawił mu zarzut wywołania fałszywego alarmu na lotnisku, do czego się przyznał. 

Za popełnione przestępstwo grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Podejrzany doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje oraz jakie niepotrzebne zaangażowanie służb wywoła fałszywym alarmem - zaznaczył rzecznik małopolskiej policji. Przestrzegł, że niepotrzebną pracę służb oraz sparaliżowanie pracy lotniska sąd może orzec także nawiązkę.