"Najtrudniejsza i najpiękniejsza zarazem była końcówka sezonu, ostatni weekend tutaj w Planicy (…) Pokazał, że czasami nie jednostka ciągnie zespół, a zespół ciągnie jednostki" - tak Kamil Stoch podsumował w rozmowie z dziennikarzami zakończony sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. 32-letni zawodnik zamyka rywalizację na podium PŚ i ze srebrem MŚ na skoczni normalnej!

Po dwóch sezonach, w których odniósł 16 pucharowych zwycięstw, trzykrotny mistrz olimpijski zwolnił nieco tempo. 6 stycznia po raz pierwszy od blisko roku nie uplasował się w najlepszej "10" indywidualnego konkursu. Cykl 2018/19 kończy czterema kolejnymi zawodami poza TOP 10. To najgorsza seria od przełomu sezonów 2015/16 i 2016/17, kiedy przydarzyło mu się to w sześciu konkursach z rzędu.

W minionym sezonie Stoch zwyciężył tylko dwukrotnie, ale i tak znalazł się na podium klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ustępując jedynie fenomenalnemu Japończykowi Ryoyu Kobayashiemu i Austriakowi Stefanowi Kraftowi.

Z mistrzostw świata w Seefeld wrócił ze srebrnym krążkiem, wywalczonym na skoczni normalnej w niezwykłych okolicznościach: z 18. lokaty po pierwszej serii przesunął się na miejsce drugie! Ustąpił wówczas tylko Dawidowi Kubackiemu, który na półmetku zmagań był 27., a na koniec zawiesił na szyi złoty medal.

Pytany przez dziennikarzy w Planicy o podsumowanie sezonu, podkreślił: To nie było tak, że chciałem zawsze być pierwszy - chciałem po prostu dobrze skakać. Bywały momenty, w których nie byłem zadowolony nie z wyniku, ale bardziej z tego, że nie szło mi tak, jak chciałem. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze można wygrywać. Jak najbardziej cieszę się z podium w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Wspominając MŚ w Seefeld przyznał, że były "zbieraniną wszelkich emocji: od złości, frustracji po euforię, radość". Na pewno zapamiętam to na długo - skwitował.

Zaznaczył jednak, że "najtrudniejsza i najpiękniejsza zarazem była sama końcówka sezonu, ostatni weekend tutaj w Planicy".

Nie było łatwo, męczyłem się z pewnymi elementami, a koniec końców wyszło pięknie, bo zdobyliśmy wspólnie Puchar Narodów, wygraliśmy konkurs drużynowy. To pokazuje, że czasami nie jednostka ciągnie zespół, a zespół ciągnie jednostki - podsumował Kamil Stoch.