Reprezentacja Norwegii wygrała drużynowy konkurs lotów na mamucie w Planicy. Na podium znaleźli się też Słoweńcy i Austriacy. Biało-czerwoni skakali równo i bardzo solidnie, ale dziś wystarczyło to do zajęcia 6. miejsca.

Reprezentacja Norwegii wygrała drużynowy konkurs lotów na mamucie w Planicy. Na podium znaleźli się też Słoweńcy i Austriacy. Biało-czerwoni skakali równo i bardzo solidnie, ale dziś wystarczyło to do zajęcia 6. miejsca.
Kamil Stoch /IGOR KUPLJENIK /PAP/EPA

Piękny bój o zwycięstwo toczyli przez długi czas Norwegowie i Słoweńcy. Kiedy Daniel Andre Tande, Kenneth Gangnes i Anders Fannemel wypracowali dużą przewagę nad Słowenią wydawało się, że Norwegowie spokojnie będą ją umiejętnie pielęgnować. Jednak czwarty w ich zespole Johann Andre Forfang skoczył tylko 210 metrów co w obliczu 229,5 metra w wykonaniu Petera Prevca oznaczało zmniejszenie przewagi do niespełna 10 punktów.

Słoweńcy od początku drugiej serii kontynuowali pogoń. Jurij Tepes w pojedynku z Tandem zniwelował przewagę Norwegów do zaledwie 0,4 punktu. Po próbach Anze Semenicia (211,5m.) i Fannemela (233,5m.) Skandynawowie znów byli na zdecydowanym prowadzeniu. Ich przewaga wzrosła do ponad 30 punktów! Szanse gospodarzy pogrzebał Robert Kranjec. Doświadczony Słoweniec miał kłopoty po wyścigu z progu i lądował na 208 metrze. Gangnes bez problemów poszybował na odległość 239 metrów. Co więcej Słoweńców wyprzedzili też Austriacy. W ostatniej serii Prevc skoczył aż 246 metrów, Michael Hayboeck 233,5 metra. Słowenia wyprzedziła Austrię o 0,1 punktu i mogli cieszyć się z 2. miejsca. Wygrana Norwegii była niezagrożona.

Polacy ostatecznie na 6. miejscu

Biało-czerwoni długo zajmowali 5. lokatę, a na chwilę znaleźli się nawet na 4. pozycji. Ostatecznie zajęliśmy jednak miejsce 6. Do Niemców straciliśmy niespełna punkt. Wydawało się, że konkurs za nami skończą Japończycy, ale w ostatniej próbie fantastycznie poszybował Noriaki Kasai. Polacy jednak mogą być z siebie zadowolenia.

Pierwszą serię świetnym skokiem rozpoczął Maciej Kot - 222 metry to nowy rekord życiowy skoczka z Zakopanego. Pół metra dalej lądował Andrzej Stękała i był to najlepszy rezultat w naszym zespole w pierwszej części zawodów. Stefan Hula osiągnął 208 metrów, a Kamil Stoch 213. W drugiej serii biało-czerwoni zaczęli od nieco krótszych skoków. Kot osiągnął 214 metrów, a Stękała 208,5 metra. Błysnął trzeci z Polaków - Hula, który poprawił swoją "życiówkę" wynikiem 217,5 metra. Metra dalej od Huli lądował w drugiej serii Stoch.

Szóste miejsce przylgnęło w tym sezonie do Polaków. Na tym samym miejscu kończyliśmy zawody drużynowe w Klingenthal, Willingen, Oslo i Kuopio. Tylko w Zakopanem biało-czerwoni znaleźli się na najniższym stopniu podium.

(mal)