Na tablicy wyników remis 4:4, w puszkach wolontariuszy 18,5 tysiąca złotych na leczenie i rehabilitację 6-letniego Patryka chorego na autyzm. Takim wynikiem zakończył się w Oświęcimiu charytatywny mecz Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich i Przyjaciół Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy. "Poziom mistrzostw świata, powiedziałbym nawet, że olimpijski! Nie wiem, czy w ekstraklasie zawodnicy grają z takim poświęceniem jak tutaj!" - komentował w rozmowie z RMF FM sędzia główny spotkania Jacek Chadziński.

Jacek Chadziński: Nie wiem, czy w ekstraklasie grają z takim poświęceniem!

Jacek Chadziński, były arbiter: Jest to poziom mistrzostw świata, powiedziałbym nawet: poziom olimpijski - jednej i drugiej drużyny. Z obu stron mamy zresztą wspaniałych coachów. W drużynie Przyjaciół Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy - były reprezentant Polski, jeden z najlepszych, najszybszych zawodników w historii naszego kraju, pan Wieloch, w ekipie Artystów - pan Jobczyk. Same gwiazdy, poziom jest wyśmienity!

Edyta Bieńczak: Powiedziałabym, że wysoki jest również poziom poświęcenia.

No zdecydowanie! Nie wiem, czy w ekstraklasie zawodnicy grają z takim poświęceniem jak tutaj! Zawodnicy padają, wstają, walczą. Pełne uznanie.

Mieliśmy tu mały incydent ze służbami - o co chodziło?

Nie wiem właśnie, to było chyba CBA czy ABW. Rzucili mnie na lód, skuli, ze spluwami, wywieźli mnie z lodowiska. Ja myślę, że to jest sprawa polityczna, zdecydowanie polityczna! Ja tego nie odpuszczę!

Ale wypuścili pana, jak udało się wykupić?

Okazało się, że ja jestem niewinny! Po prostu. My w ogóle wszyscy jesteśmy niewinni!

Darek Maciborek: Od razu na pierwszym treningu musiałem być bardzo męski i pękły dwa żebra

Darek Maciborek, dziennikarz RMF FM: To jest bardzo ważny debiut, to naprawdę jest walka o przetrwanie! Akcja jest fantastyczna, cel szczytny, ludzie doskonale się bawią. Jest zabawa i prawdziwie męska rywalizacja - chociaż w jednej i drugiej drużynie grają fantastyczne dziewczyny.

Edyta Bieńczak: Jaką taktykę przygotowaliście na to spotkanie?

Dowiedziałem się grając po raz pierwszy w drużynie Artystów, że jest jedna taktyczna zasada: guma do przodu i wszyscy do ataku! Nie ma chyba nikogo chętnego, żeby zostać w obronie.

Ale były i takie sytuacje, że zawodnicy z wielkim poświęceniem rzucali się pod krążek, żeby nie dopuścić go w pobliże bramki.

To jest obowiązek każdego hokeisty. Każdy krążek na wagę bramki i złota!

Długo przygotowywałeś się do tego debiutu?

Ja pamiętam, że kiedyś każdy w Oświęcimiu jeździł za młodu na łyżwach. Przed meczem zastanawiałem się, czy to jest podobnie jak z jazdą na rowerze czy pływaniem - tego się nie zapomina. Ale technika to lata ciężkiej pracy. A do tego spotkania przygotowywałem się z dwoma złamanymi żebrami, bo od razu na pierwszym treningu musiałem być bardzo męski i pękły dwa żebra.

Gen. Roman Polko: Walka jest w cudzysłowie

Gen. Roman Polko: Zaczęło się od potężnego uderzenia Artystów, naszych przyjaciół. Oni są świetni, doskonali. Ale walka jest w cudzysłowie, a przede wszystkim jest to świetna zabawa i chęć pomocy. Ja naprawdę podziwiam ludzi, którzy poza sprawami zawodowymi znajdują czas na to, żeby pomagać innym. To buduje takie poczucie własnej tożsamości.

Impreza jest super, wspaniała atmosfera. A dla mnie - chcę podkreślić - to jest debiut na lodzie. Na razie bardziej skupiam się na złapaniu równowagi niż zdobywaniu bramek.

Bogdan Kalus: Strategia jest taka, żeby wyrównać, kiedy tracimy bramkę

Bogdan Kalus, aktor: Bardzo jestem z siebie dumny, bo to trzeci mecz z rzędu, w którym strzelam gola. Passa jest dobra.

Strategię mamy taką, żeby - kiedy tracimy bramkę - wyrównać.

Edyta Bieńczak: Taki mecz kosztuje sporo sił, ale widzę, że sztab reprezentacji dostarczył do boksu posiłki.

Trochę potu wylewamy przy tej okazji. Ale posililiśmy się i jest ok!

Tomasz Rajski: Obraliśmy bardzo dobrą taktykę, "na żółwia". Prawie się sprawdziła!

Edyta Bieńczak: Pierwsza bramka dla gospodarzy trochę na twoje konto.

Tomasz Rajski, były bramkarz: Nie obwiniam się za tą bramkę, muszę stać na stanowisku, że w tej sytuacji bramkarz nie miał nic do powiedzenia (śmiech).

Przeciwnicy wybrali sobie taktykę z mocno wysuniętym napastnikiem, który cały czas cię zagaduje.

Ale nasza taktyka też jest dobra, czyli "na żółwia": jeden z zawodników prowadzi krążek, a cała pozostała piątka go osłania i odpycha przeciwników. Taktyka prawie się sprawdziła, niedużo brakło.

Maciej Iwański: Z hokejką sobie radzę, gorzej z łyżwami

Edyta Bieńczak: 24 godziny temu grałeś mecz z Lechem Poznań, teraz wyjechałeś na lód, żeby wystąpić w drużynie Przyjaciół Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy. Udało się zregenerować?

Maciej Iwański, piłkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała: Najważniejsza dzisiaj jest zabawa i pomoc Patrykowi, regenerację zostawimy na później. Ale ruch jest po ciężkim meczu wskazany. Ja nie bardzo umiem jeździć na łyżwach, bardzo często upadam, bardzo często wstaję, a - jak powiedziałem - ruch jest wskazany!

Co jest najtrudniejsze, kiedy zamienia się korki na łyżwy, a piłkę na krążek?

Najtrudniejsze są właśnie łyżwy, z nimi mam najwięcej problemu. W hokeja się grało, ale nie na łyżwach czy rolkach, a w butach, na boisku, z kijem i piłeczką do tenisa ziemnego. Z hokejką sobie radzę, gorzej z łyżwami.

Sytuacja na lodzie nieoczekiwanie się nam zmieniła - krążek zastąpiła piłka. Rozumiem, że nie wchodzisz na taflę, żeby nie zmniejszać drastycznie szans Artystów?

Na lodzie jest teraz tyle ludzi, że nieważne, kto tam wyjdzie - nic z tego nie będzie! (śmiech)