Polski himalaista Adam Bielecki dotarł już do bazy (4900 m). Natomiast Artur Małek z Pakistańczykiem Karimem Hayyatą rozpoczęli schodzenie z obozu czwartego z wysokości 7200 metrów - poinformował szef projektu Polski Himalaizm Zimowy Artur Hajzer. Wcześniej informowaliśmy, że w "czwórce" do rana będą czekać na ewentualne zejście dwóch zaginionych himalaistów. Z Maciejem Berbeką i Tomaszem Kowalskim nie ma kontaktu od wielu godzin.


Z dwoma himalaistami - Tomaszem Kowalskim i Maciejem Berbeką - którzy wczoraj po zdobyciu szczytu Broad Peak nie dotarli na noc do obozu czwartego, nie ma kontaktu od godziny czwartej. Kierownik wyprawy uznał ich za zaginionych. Krzysztof Wielicki przekazał wiadomość, że Kowalskiego i Berbekę uznaje za zaginionych - poinformował rzecznik ekspedycji Grzegorz Chwoła. Dodał, że z pozostałą dwójką, Adamem Bieleckim i Arturem Małkiem, która również stanęła we wtorek na szczycie, baza (4900 m) utrzymuje kontakt.

Berbeka i Kowalski po zdobyciu szczytu Broad Peak w Karakorum nie dotarli do obozu czwartego. Noc spędzili pod gołym niebem, poza namiotem, na wysokości 7900 metrów. 

W Karakorum zapadła już noc i trwa walka z czasem. Nasi himalaiści są zdani już tylko sami na siebie. Jeden z pakistańskich wspinaczy wszedł powyżej obozu czwartego na wysokość ok. 7600 metrów i nikogo tam nie spotkał - powiedział nam kierownik programu Polski Himalaizm Zimowy Artur Hajzer. Zaznaczył, że ze względu na bezpieczeństwo pozostałych członków wyprawy zarządzono odwrót. Przed godz. 13 otrzymaliśmy jednak informację, że kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki zdecydował, iż Artur Małek z pakistańskim wspinaczem - Karimem Hayyatem - zostają w obozie czwartym do rana i czekają na ewentualne zejście zaginionych. Zostawił dwójkę najsilniejszych, w najlepszej formie. Po godzinie 17 przyszła jednak informacja, że Małek i Hayyat zaczęli już schodzić z obozu czwartego.

W bazie jest już Adam Bielecki. Himalaista znajduje się na wysokości 4900 metrów.

"Obawiamy się, ale nadzieja umiera ostatnia"

Od 4 godzin nie mamy z nimi kontaktu - mówił nam tuż przed godziną 9 zaniepokojony Artur Hajzer. Mamy potwierdzenie, że Maciej Berbeka kontynuował zejście 4 godziny temu, nie możemy tego potwierdzić o Tomku Kowalskim. Każdy z nich ma swój radiotelefon, ale nie da się ich wywołać. Często brak kontaktu jest dobrą wiadomością, ale obawiamy się - przyznał.

Hajzer podkreślał, że wyprawa Polaków jest jedyną w całym masywie. Są jedyni w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, niemożliwa jest żadna akcja ratownicza. Ta dwójka wspinaczy na wysokości 7900 metrów tak naprawdę może liczyć tylko na siebie - stwierdził. Podkreślił też, że na wysokości, na której znajdują się polscy himalaiści, użycie helikoptera nie wchodzi w grę. 

Według niego, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski mogli wpaść do szczeliny. To jedna z ewentualności. Jest jeszcze kilka innych, m.in. wychłodzenie organizmu przy temperaturze minus 35, ale... Poczekajmy - nadzieja umiera ostatnia - powiedział.

Do bazy na wysokości 4900 metrów dotarł już Adam Bielecki. W drodze do niej jest Artur Małek.

Zdaniem Ryszarda Gajewskiego himalaisty, który zdobył wraz Maciejem Berbeką zimą szczyt Manaslu, błędem było rozdzielenie się naszych wspinaczy. Widocznie część ekipy była słabsza fizycznie, a część mocniejsza. To nie  było dobre - powiedział w rozmowie z naszym dziennikarzom Maciejem Pałahickim.

"Nie mieliśmy marginesu bezpieczeństwa"

Wczoraj, około godziny 14 polskiego czasu, czterech polskich himalaistów zdobyło Broad Peak. To historyczne wydarzenie - dotąd nikomu nie udało się zdobyć tego szczytu zimą.

Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Artur Małek i Tomasz Kowalski ruszyli do decydującego ataku szczytowego 3 marca o świcie. Po blisko sześciu godzinach Polacy pokonali niebezpieczną szczelinę na wysokości około 7850 m, która zagradzała drogę do przełęczy na 7900 m, i ruszyli dalej w kierunku wierzchołka. Po kilku godzinach milczenia lider wyprawy, wybitny polski himalaista Krzysztof Wielicki zameldował, że cała czwórka była na szczycie i schodzi już na dół. Od tego momentu przed dłuższy czas znów nie było wiadomo, co dzieje się "w górze".

Przed godziną 21 czasu polskiego Artur Hajzer informował w rozmowie z dziennikarzem RMF FM, że zejście jeszcze trwa. Około godziny 22 Adam Bielecki i Artur Małek dotarli do obozu IV na wysokości 7400 m.

Krzysztof Wielicki przyznał, że to on zaproponował Berbece udział w wyprawie. Faktycznie, to był mój pomysł, który Artur Hajzer zaakceptował. Uważałem bowiem, że Maciek miał największe prawo do tego, aby wejść na Broad Peak, aby mógł dokończyć wspinaczkę sprzed ćwierćwiecza. Wówczas do szczytu zabrakło mu 23 metrów. Zaledwie 23 metry! - zaznaczył wybitny alpinista, który oglądał już Ziemię ze szczytu Broad Peak. Zdobył go w sprinterskim tempie 14 lipca 1984 roku, jako pierwszy na świecie, w ciągu jednego dnia (w 16 godzin).

(j.)