Niemiecki ekspert ds. terroryzmu Rolf Tophoven uważa, że zamachy terrorystyczne w Brukseli mogły być reakcją na zatrzymanie cztery dni wcześniej Salaha Abdeslama, uważanego za koordynatora krwawych paryskich zamachów z 13 listopada ub.r. Jego zdaniem środowisko terrorystów związane z Abdeslamem chciało pokazać, że jest "nadal zdolne do działania i nie uległo operacyjnemu osłabieniu".

Niemiecki ekspert ds. terroryzmu Rolf Tophoven uważa, że zamachy terrorystyczne w Brukseli mogły być reakcją na zatrzymanie cztery dni wcześniej Salaha Abdeslama, uważanego za koordynatora krwawych paryskich zamachów z 13 listopada ub.r. Jego zdaniem środowisko terrorystów związane z Abdeslamem chciało pokazać, że jest "nadal zdolne do działania i nie uległo operacyjnemu osłabieniu".
Salah Abdeslam /LAURENT DUBRULE/ BELGIAN FEDERAL POLICE/HANDOUT /PAP/EPA

Bardzo możliwe, że terroryści dokonali zamachów wcześniej, niż początkowo planowali. Ich decyzję mogło przyśpieszyć zatrzymanie Abdeslama, a także ogłoszony wczoraj intensywny pościg za domniemanym konstruktorem bomb użytych do zamachów w Paryżu, a prawdopodobnie także teraz w Brukseli - powiedział Tophoven w wywiadzie dla telewizji ZDF.

Ten człowiek - 24-letni Nadżim Laszrawi (inny podejrzany w sprawie zamachów terrorystycznych w Paryżu), który przebywał w Brukseli od kilku miesięcy, uciekł - powiedział ekspert. Uciekły także inne osoby. Jeżeli mają dostęp do broni, to można obawiać się kolejnych zamachów - ostrzegł.

Zdaniem niemieckiego eksperta środowisko terrorystów związane z Abdeslamem chciało pokazać, że jest "nadal zdolne do działania i nie uległo operacyjnemu osłabieniu". Jak ocenił, zamachy były "perfekcyjnie zaplanowane i profesjonalnie wykonane".

Tophoven skrytykował służby belgijskie i francuskie za zbagatelizowanie siły siatki terrorystycznej, choć - jak zastrzegł - nie jest to tylko ich winą. Zaznaczył, że w Belgii wywiad wewnętrzny liczy zaledwie 600 pracowników, a tylko z tego kraju wyjechało do Syrii 500 islamistów, z których wielu wróciło jako wyszkoleni bojownicy. We Francji nie jest lepiej. Trzeba zapytać, czy są to siły wystarczające"- zauważył ekspert.  

Jego zdaniem zarzuty można postawić też politykom. Jak podkreślił, dzielnica Molenbeek posiada dużą autonomię, a narodowe służby bezpieczeństwa nie mają dostępu do spisu mieszkańców tej dzielnicy. Ostatnie dane pochodzą sprzed lat. Władze dzielnicy odmawiają przekazania danych. Nie wiadomo, kto tam mieszka - skrytykował niemiecki ekspert.  

Tophoven zwrócił uwagę na powtarzające się informacje o zainteresowaniu terrorystów placówkami nuklearnymi w Belgii. Przypomniał, że ostatnio znaleziono nagrania wideo dyrektora atomowej placów badawczej, którego najwidoczniej śledzono, by za pomocą szantażu uzyskać dostęp do materiałów rozszczepialnych. Ochrona tej placówki była nieuzbrojona; nie zauważono, że niektórzy pracownicy się zradykalizowali - powiedział Tophoven dodając, że "władze Belgii będą musiały wiele wyjaśnić".

Tophoven zwrócił uwagę na zmianę akcentów w działalności terrorystów. W związku z porażkami w Syrii i Iraku Państwo Islamskie koncentruje się na "indywidualnych zamachach w Europie, by zademonstrować, że nadal istnieje". 

Markus Kaim z Fundacji Nauka i Polityka powiedział, że celem terrorystów jest zmuszenie państw zachodnich do zaprzestania interwencji w Syrii. Zamachy mają zwiększyć presję zachodnich społeczeństw na ich rządy, w celu wycofania się z Syrii - powiedział ekspert.      

W Brukseli doszło do dwóch ataków terrorystycznych, których celem było lotnisko Zaventem i metro. Według informacji podawanych przez media w zamachach zginęło co najmniej 30 osób, a ponad 200 zostało rannych.

(abs)