Po zamachach w Brukseli do minimum zredukowano personel w belgijskich elektrowniach atomowych – Doel i Tihange. Wbrew wcześniejszym doniesieniom, nie ewakuowano pracowników, ale na terenie obiektu „pozostali tylko ci, którzy naprawdę musieli.”

Pozostali tam tylko ci, którzy naprawdę musieli - powiedział rzecznik belgijskiego nadzoru nuklearnego AFCN.

Agencja prasowa Belga informuje, że podjęto działania, które redukują do minimum ryzyko dostania się na teren elektrowni atomowych "osób mających złe zamiary".

Cały personel elektrowni atomowych, czyli ok. tysiąca osób, ma być dokładnie skontrolowany.

Obie belgijskie elektrownie atomowe przez cały czas wytwarzają prąd. Ich operator Electrabel zaprzeczył wcześniejszym doniesieniom mediów, jakoby ewakuowano ich personel. Odesłano do domów tych pracowników, którzy nie byli pilnie potrzebni.

Rano w Brukseli doszło do dwóch zamachów - na lotnisku Zaventem i na stacji metra Maelbeek, w pobliżu instytucji unijnych. Wg ostatnich informacji, w atakach terrorystycznych zginęły 34 osoby, a ponad 200 zostało rannych.


(dp)