"Gdyby głosy rozłożyły się na niepisowskich kandydatów i Patryk Jaki wygrałby pierwszą turę, to rzeczywiście byłaby spora niespodzianka" - mówi Interii prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Już za 13 dni mieszkańcy stolicy pójdą do urn, by wybrać nowego prezydenta. Wszystko wskazuje na to, że walka o Warszawę rozstrzygnie się jednak dopiero dwa tygodnie później - w drugiej turze. Niekwestionowanymi liderami sondaży są kandydaci dwóch wielkich bloków partyjnych: Prawa i Sprawiedliwości - Patryk Jaki oraz Koalicji Obywatelskiej - Rafał Trzaskowski. Z sondaży wynika, że ten drugi utrzymuje wyraźną przewagę nad kandydatem prawicy. Choć w miarę trwania kampanii Patryk Jaki poprawił własne notowania.

Przeprowadzony pod koniec sierpnia sondaż IBRIS dawał Rafałowi Trzaskowskiemu w I turze 42 proc. poparcia i 32 proc. Patrykowi Jakiemu. Z kolei w drugiej połowie września, sondaże prezydenckie dla największych miast przygotowała Polska Presse. Z badania wynikało, że poparcie dla Rafała Trzaskowskiego kształtuje się na poziomie 36,7 proc. Natomiast Patryk Jaki mógłby liczyć na 32,1 proc. głosów. W przypadku II tury sondaże wskazują na wyraźną przewagę kandydata Koalicji Obywatelskiej.

Czy wynik w Warszawie wydaje się być przesądzony?

W odpowiedzi na to pytanie, prof. Rafał Chwedoruk przywołuje kampanię z 2006 roku, kiedy naprzeciwko siebie stanęli: reprezentant PiS - Kazimierz Marcinkiewicz i kandydatka PO - Hanna Gronkiewicz-Waltz.

To starcie miało podobny charakter. Kazimierz Marcinkiewicz poprowadził błyskotliwą kampanię, dotarł do wszystkich możliwych nisz. Natomiast Hanna Gronkiewicz-Waltz, która chyba nigdy nie czuła się zbyt dobrze w roli politycznej frontmenki, prawie nie miała kampanii. Jednak czynniki strukturalne spowodowały, że mimo asymetrii w ocenie kampanii, wygrała bez większych problemów. Jeśli nie dojdzie do żadnej rewolucyjnej zmiany, to w przypadku tych wyborów możemy mieć powtórkę z 2006 roku - ocenia w rozmowie z Interią politolog z UW.

Jednak jak wskazuje, gigantyczną zagadką jest wynik wyborów w pierwszej turze.

Warszawa, której struktura społeczna jest niereprezentatywna dla całego kraju, nie jest miastem, gdzie wszystko może się zdarzyć. Natomiast, gdyby głosy rozłożyły się na niepisowskich kandydatów i Patryk Jaki wygrałby pierwszą turę, to rzeczywiście byłaby spora niespodzianka - uważa ekspert.

"Nie widać poważnego trzeciego kandydata"

Nic nie wskazuje jednak na niespodziewany zwrot akcji w II turze.

W tych wyborach nie widać poważnego trzeciego kandydata, którego elektorat w całości zwróciłby się do głosowania na Patryka Jakiego w II turze - zauważa prof. Rafał Chwedoruk

W sondażach zbliżone rezultaty - na poziomie 5-6 proc. poparcia - otrzymują Andrzej Rozenek, Jan Śpiewak i Jacek Wojciechowicz. W przypadku kandydata SLD Andrzeja Rozenka, możemy być pewni, że zwarty elektorat SLD, dość umiejętnie mobilizowany wokół tematów wojskowo-emerytalnych, nie zagłosuje na Patryka Jakiego. Pewna jego część wybierze Rafała Trzaskowskiego, a pozostała być może w ogóle nie pójdzie do urn - ocenia.

W przypadku Jacka Wojciechowicza, ekspert nie daje wiary sondażom. Uważa, że kandydat może otrzymać bardzo wysoki wynik, ale jedynie w swojej dzielnicy.

Jan Śpiewak zdaje się kierować swój przekaz w ostatnich tygodniach do elektoratu liberalnego kulturowo, po którym trudno byłoby oczekiwać poparcia dla kandydata PiS-u w II turze - stwierdza prof. Chwedoruk.

O kogo walczy kandydat PiS?

O jakich wyborców walczy więc Patryk Jaki i gdzie może pozyskać cenne głosy?

Jest takie określenie w politologii dotyczące modelu partii politycznych "catch all"  tzn. że dziś tak naprawdę przedstawiciel PiS walczy o wszystkich. Kiedy popatrzymy na kampanię Patryka Jakiego, to wyraźnie szuka on wszelkich możliwych nisz, np. swoją ofertę kieruje do kibiców piłkarskich. Jednocześnie unika mocno konserwatywnych deklaracji światopoglądowych, uśmiechając się do klasy średniej. Tu jednak nie sądzę, by to odniosło w prosty sposób skutek, mimo że partia rządząca w ostatnich latach bardzo zróżnicowała swój elektorat - wyjaśnia.

Kandydat PiS w stolicy nie ma zbyt wielu możliwości, jeśli chodzi o poszerzanie elektoratu. To nie wieś, gdzie jeszcze można podebrać wyborców PSL-owi - dodaje.

Patryk Jaki szuka dodatkowego pola manewru i próbuje przekonać do siebie najmłodszą część elektoratu, pomóc w tym mają m. in. takie chwyty jak lansowanie kampanijnej piosenki "Stałem pod blokiem", wykonywanej przez popularnego rapera.

Jednak zdaniem eksperta, ta grupa elektoratu stanowi największą zagadkę.

Młodzi wyborcy nie są szczególnie zainteresowani samorządem, a jednocześnie są kompletnie nieprzewidywalni. To jest elektorat, który nagle pojawia się przy kandydacie i znika, o czym przekonali się m.in. Paweł Kukiz, Janusz Korwin-Mikke czy Janusz Palikot - zauważa.

Sposobem na poprawienie wyniku może być mobilizacja wyborców przychylnych PiS-owi, ze względu na wprowadzane przez partię programy socjalne. Nie jest to jednak zadanie proste.

PiS ma o wiele bardziej zróżnicowany elektorat niż PO. Poparcie dla prawicy jest wyższe wśród grup, u których tradycyjna absencja wyborcza jest na wysokim poziomie. Oczywiście, w interesie Jakiego byłaby zwiększona partycypacja takich grup wyborców. Ale ich zmobilizowanie, to jest tak naprawdę olbrzymi problem dla PiS. Łatwiej drugiej stronie mobilizować elektorat liberalny, który z reguły i tak jest o wiele bardziej aktywny politycznie i wrażliwszy na przekaz mediów głównego nurtu - uważa prof. Chwedoruk. 

Liberalna Warszawa postawi na Trzaskowskiego?

Patryk Jaki od początku miał trudne zadanie. Warszawa, gdzie przeważają wyborcy o poglądach liberalnych, nie jest łatwym celem dla PiS.

Elektorat  jest tu inny na tle większości Polski - podkreśla ekspert i wylicza: brak problemu bezrobocia, wyższe dochody, wyższy poziom wykształcenie, inna struktura demograficzna, zróżnicowanie ekonomiczne. Wysoko rozwinął się tu sektor usług. Stolica jest też ważnym ośrodkiem akademickim.  

To czynniki, które w Polsce sprzyjają orientacji liberalnej, a nie konserwatywnej prawicy - podkreśla.

A po liberalnej stronie Trzaskowski nie ma dziś groźnego przeciwnika. I właśnie dlatego, zwycięstwo ma najprawdopodobniej w kieszeni. 

Żeby to kandydat PiS wygrał, musiałby wybuchnąć jakaś gigantyczna afera z osobistym udziałem kandydata obozu liberalnego, a na to, przy wszystkich ograniczeniach Trzaskowskiego jako polityka, się nie zanosi. Druga rzecz - obóz  liberalny musiałby być strukturalnie podzielony - wskazuje prof. Chwedoruk.

Przy tak słabej kampanii wielu wyborców mogłoby przepłynąć do kogoś podobnego do Trzaskowskiego. Jednak Platformie udało się zniwelować próby tworzenia jakichkolwiek alternatywnych liberalnych ośrodków politycznych, dlatego Rafał Trzaskowski ma bardzo duże szanse na zwycięstwo - konkluduje ekspert.


***