Rodzice w Gdańsku na miejsce w samorządowym żłobku czekają średnio 1,5 roku. Przezorni zapisują dzieci tuż po urodzeniu. Dziennikarze Interii sprawdzili, jak kandydaci na prezydenta Gdańska zamierzają rozwiązać ten problem. Jak poprawić sytuację żłobkową i skrócić czas oczekiwania na miejsce? O to zapytali kandydatów na prezydenta Gdańska.

Dobiega końca główna rekrutacja do żłobków, a tymczasem na liście oczekujących w Gdańsku znajduje się 3,5 tys. osób - pisał pod koniec lipca "Dziennik Bałtycki", alarmując, że wielu rodziców zostało na lodzie. Gdańsk prowadzi 13 żłobków samorządowych wchodzących w skład Gdańskiego Zespołu Żłobków. Opiekę znalazło tam w tym roku 1088 maluchów w wieku od 4 miesięcy do 3 lat.

Jak informowały lokalne media, średni czas oczekiwania na miejsce samorządowej placówce to około 1,5 roku.

"Od niespełna roku czekamy na miejsce w publicznym żłobku. Z miejsca 160 awansowaliśmy na 45. Za nami czeka jeszcze ponad 700 dzieci" - napisała do nas pani Agnieszka z Gdańska, sugerując, że wybrany w najbliższych wyborach prezydent miasta powinien uważnie pochylić się nad tym problemem.

Jak ten problem zamierzają rozwiązać kandydaci na prezydenta Gdańska?

Jarosław Wałęsa (Koalicja Obywatelska): Oczekiwanie na miejsce dla dziecka przez tak długi czas jest wielkim problemem dla rodziców i dla gdańskiego rynku pracy. W naszym programie planujemy budowę 15 nowych żłobków albo z budżetu miasta albo wspólnie z prywatnym partnerem w ramach konkursu organizowanego przez samorząd województwa. Najważniejsze, aby każde gdańskie dziecko miało miejsce w żłobku za przystępną cenę dla rodziców. Do czasu wyrównania tego deficytu rozważymy także wykorzystanie bonu żłobkowego, który zrównoważy cenę pomiędzy placówkami prywatnymi a miejskimi.

Kacper Płażyński (Prawo i Sprawiedliwość): Nie da się tego zrobić inaczej, niż budując żłobki i przedszkola w dzielnicach, gdzie takich placówek najbardziej brakuje. My mamy tu bardzo realny, możliwy do realizacji plan. Wybudujemy w ciągu jednej kadencji 10 żłobków i 5 przedszkoli. Będą to placówki publiczne, chcemy skończyć z prywatyzacją edukacji w mieście. Uruchomimy też wsparcie w wysokości 300 złotych miesięcznie na każde dziecko, które nie zostało przyjęte do publicznego przedszkola. Budowa nowych placówek będzie możliwa m.in. dzięki znacznie lepszemu niż dziś wykorzystaniu przez miasto środków z programu Maluch Plus.

Paweł Adamowicz (Wszystko dla Gdańska): Na początku kampanii obiecaliśmy budowę 16 żłobków w partnerstwie publiczno-prywatnym i nie czekamy na wybory, aby tę obietnice zrealizować. Obecnie w Urzędzie Marszałkowskim poddawany jest ocenie gotowy projekt, który, jak wynika z rozmów, może liczyć na dofinansowanie ze środków unijnych pozostających w dyspozycji Marszałka. Realizacja tego przedsięwzięcia znacząco skróci okres oczekiwania na miejsce w publicznym żłobku. Ponadto, zgodnie z zapowiedzią, zamierzamy uruchomić bon żłobkowy w wysokości 500 zł pokrywający koszty, jakie ponoszą rodzice odprowadzający swoje dzieci do żłobków niepublicznych. Dzięki temu wszystkie dzieci będą miały dostęp do miejsc żłobkowych na tych samych zasadach.

Elżbieta Jachlewska (Stowarzyszenie Lepszy Gdańsk): Zbuduję nowe publiczne żłobki.

Jacek Hołubowski (Gdańsk Tworzą Mieszkańcy): Oczywiście będę kontynuował budowę nowych żłobków, jednakże zdaję sobie sprawę, że to nie jest wystarczające, w związku z tym wprowadzę system dopłat dla mniej zamożnych rodziców, aby mogli korzystać z prywatnych żłobków. Nie odbije się to na budżecie miasta, ponieważ utrzymanie państwowych żłobków również kosztuje miasto sporo pieniędzy.

Dorota Maksymowicz-Czapkowska (Stowarzyszenie Narodowy Front Polski): Jestem mamą, ale generalnie nie jestem zwolennikiem oddawania bardzo malutkich dzieci w obce ręce. Niemniej zdaję sobie sprawę, że są sytuacje, które zmuszają kobiety do takiego działania. W związku z tym uważam, że miasto powinno rozwiązać problem zbyt małej liczby żłobków.

Jako prezydent rozważyłabym, czy nie mogliby temu zaradzić przedsiębiorcy. Na przykład w Osowej brakuje żłobków publicznych, ale jest sporo żłobków prywatnych. Świadczą opiekę wysokiej jakości, ale są dość drogie. Być może wystarczy wspomóc chętnych przedsiębiorców w dostosowaniu ich placówek do większej liczby dzieci, np. poprzez dofinansowania z budżetu miasta czy sprzedaż z bonifikatą działek pod budowę żłobków, co w konsekwencji spowodowałoby obniżenie wysokości opłat za korzystanie z nich. Wolałabym, żeby zadziałał tutaj wolny rynek, który zweryfikowałby jakość i ceny usług. Nie wszystko musi być w rękach miasta. Stawiałabym na przedsiębiorczość, chęć pracy i bogacenia się mieszkańców niż typowe "rozdawnictwo".

Andrzej Ceynowa (popierany przez SLD) nie udzielił odpowiedzi na zadane przez nas pytania. 

Autor: Jolanta Kamińska