Senator Bernie Sanders zawiesił swoją kampanię w wyścigu o nominację Partii Demokratycznej na kandydata w listopadowych wyborach prezydenckich w USA. Były wiceprezydent Joe Biden stał się przez to najbardziej prawdopodobnym kandydatem demokratów.

Dzisiaj zawieszam kampanię. Ale choć kampania się kończy, walka o sprawiedliwość trwa - napisał Bernie Sanders na Twitterze.

Jak zauważa Associated Press, senator z Vermontu zakończył swoją kampanię, uznając, że Biden ma zbyt dużą przewagę, by mógł mieć jakiekolwiek nadzieje na zniwelowanie przewagi rywala w wyścigu o nominację. 

Sanders zrezygnował ze starań o Biały Dom, "które ostatecznie wyniosły go jako bojownika o prawa klasy pracującej, wzorzec amerykańskiego liberalizmu i lidera samozwańczej rewolucji politycznej" - skomentował tę rezygnację "The New York Times".

"Jego decyzja o zakończeniu kampanii zamyka jeden z najbardziej niezwykłych rozdziałów współczesnej historii politycznej" - ocenił z kolei "The Washington Post". "Jego poparcie dla liberalnych koncepcji, takich jak Medicare for All (planu powszechnej opieki zdrowotnej - PAP) i bezpłatne publiczne uczelnie wyższe, zmieniło ogólnokrajową debatę na temat roli rządu" - podkreślił dziennik.

W swoim przemówieniu Sanders zapowiedział, że weźmie udział w następnych prawyborach demokratów i będzie nadal przekonywać partię do swoich poglądów. Następnie, zjednoczeni, pójdziemy naprzód, by pokonać (urzędującego prezydenta USA, republikanina) Donalda Trumpa, najbardziej niebezpiecznego prezydenta we współczesnej historii USA - zaapelował.

Sanders nie tylko prowadził kampanię polityczną. Stworzył ruch - powiedział Joe Biden o swoim dotychczasowym konkurencie. To dobre dla naszego narodu i naszej przyszłości - dodał. Były wiceprezydent obiecał również, że niektóre koncepcje Sandersa zostaną włączone do jego własnej kampanii.

Z powodu pandemii koronawirusa Partia Demokratyczna przełożyła z czerwca na sierpień partyjną konwencję, na której oficjalnie ma zostać wyłoniony kandydat ugrupowania w listopadowych wyborach prezydenckich. Zdaniem Bidena jest niewykluczone, że konwencja będzie i tak musiała odbyć się w internecie.