Do projektu dokumentu, który podsumowuje unijny szczyt w Brukseli, dotarła dziennikarka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon. Jak ustaliła, w dokumencie jest nie tylko groźba sankcji wobec Rosji, ale wpisano także zapowiedź kontynuowania prac nad pułapem cenowym na rosyjską ropę. W poprzednich wersjach takich zapisów nie było.

Unia Europejska jest nadal zdecydowana utrzymywać i zwiększać zbiorową presję na Rosję, w tym za pomocą ewentualnych dalszych sankcji, oraz kontynuować prace z partnerami nad pułapem cen ropy - brzmi wywalczony zapis.

Wpisanie groźby sankcji jest kluczowe, bo w Unii Europejskiej zaczyna zwyciężać stanowisko, że obecnie zamiast skupiać się na kolejnych pakietach restrykcji, należy położyć nacisk na walkę z ich obchodzeniem.

Polski ambasador RP przy Unii Europejskiej Andrzej Sadoś alarmuje nawet, że "machina sankcyjna stanęła w miejscu".

Zapis o sankcjach, które udało się wpisać, oznacza, że nawet jeżeli zmianie ulegają akcenty w podejściu do sankcji, to nadal nikt nie wyklucza możliwości ich użycia.

Polska i kraje bałtyckie niezmiennie zabiegają o kolejne sankcje. Ich zdaniem wciąż można nimi objąć różne gałęzie rosyjskiej gospodarki, np. diamenty czy paliwo nuklearne.

W sprawie pułapu cenowego na ropę, Polska i Litwa chcą, by obniżono o około 10 dolarów ustaloną w grudniu cenę baryłki rosyjskiej ropy transportowanej do krajów spoza Unii Europejskiej drogą morską. Propozycja Polski i Litwy oznacza zredukowanie dochodów Rosji ze sprzedaży tego surowca co najmniej o 650 mln dolarów miesięcznie.

Zapis o kontynuowaniu prac nad pułapem cenowym na ropę otwiera drogę do negocjacji w tej sprawie. Oczywiście zgodę musi także wyrazić grupa krajów G7, a zwłaszcza Stany Zjednoczone.

W grudniu uzgodniono, że w połowie marca nastąpi przegląd ceny ustalonej na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Do tej pory takiego przeglądu nie było.