Festiwal ostrych deklaracji strony rosyjskiej trwa. Rosjanie przekonują, że to oni, a nie strona amerykańska mają dyktować warunki pokoju. Jednak, jak udało się ustalić dziennikarzowi RMF FM, polscy dyplomaci sugerują, że Rosja może być bardziej realistyczna, niż to wynika z jej oficjalnych deklaracji.
Z rozmów z osobami zbliżonymi do polskiej dyplomacji wynika wprost, że Polska spogląda na sytuację z ostrożnym optymizmem. "Jest promyk nadziei" - pada z ich ust. "Jest lepiej niż można się było spodziewać" - mówią.
Jeśli jednak mówią o ostrożności, to dlatego, że nikt z nas nie wie, co znajduje się w głowie Putina, ani co naprawdę wie dyktator. Wiadomo już, że część decyzji sprzed ataku na Ukrainę podejmował on, nie mając pełnej wiedzy i nikt nie może być obecnie pewny, co wie teraz. I to jest niebezpieczeństwo.
Niezależnie jednak od tego można przypuszczać, że postulaty Rosji będą nieco bardziej realistyczne, niż to sugeruje ich własna propaganda. Dlaczego? Bo, jak wyjaśniają moi rozmówcy, Rosjanie, wbrew deklaracjom, nie są pewni, w co gra sam Trump i nie do końca wierzą w jego zapewnienia o resecie, obawiają się jego nieprzewidywalności. A do tego ich gospodarka jest w coraz gorszym stanie, i tego nie da się już ukrywać przed własnym społeczeństwem.
Ostrożnie podchodzą także moi rozmówcy do obecnego stanowiska USA. Owszem przyznają, że wiele rzeczy zostało już wyjaśnionych, wiele wątpliwości rozwianych i sytuacja jest z pewnością lepsza, niż była tydzień temu, czy zaraz po zerwanym spotkaniu Trumpa z Zełenskim. Jeśli jednak coś budzi ich niepokój, to szybka perspektywa czasowa, w jakiej administracja amerykańskiego prezydenta może chcieć osiągnąć pokój.
Szybkie negocjacje często znaczą złe negocjacje. Jest też obawa, że nowy, odwrócony Nixon może się skończyć nową Jałtą. Ale generalnie dziś jest nieco bardziej optymistycznie niż było wczoraj.