W nocy ze środy na czwartek Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak rakietowo-dronowy na Kijów, zabijając co najmniej 21 osób. "W tej chwili Rosji chodzi o storpedowanie rozmów pokojowych, a właściwie procesu pokojowego, który próbuje rozpocząć Donald Trump" - stwierdził w rozmowie na antenie internetowego Radia RMF24 Jarosław Wolski, analityk wojskowy.
W Kijowie w wyniku zmasowanych ataków rakietowych zginęło co najmniej 21 osób, w tym czworo dzieci. Uszkodzonych zostało wiele budynków, w tym - jak poinformowała stała przedstawicielka UE Katarina Mathernova - siedziba przedstawicielstwa Unii Europejskiej w stolicy Ukrainy. Jarosław Wolski w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim stwierdził, że Rosja prowadzi działania militarne, aby powstrzymać Stany Zjednoczone przed większym zaangażowaniem w Ukrainie.
Rosja łudzi Donalda Trumpa wizją ustępstw, pokoju, żeby odwlec mocniejsze amerykańskie zaangażowanie się w ten konflikt, większe dostawy uzbrojenia albo nałożenie kolejnych sankcji na Rosję. Jest to taka gra, w której Rosja nie zmienia natężenia prowadzenia operacji militarnych, a jednocześnie działania militarne próbuje osłaniać działaniami dyplomatycznymi - wyjaśnił analityk, dodając, że Rosja jest w swoich działaniach skuteczna.
Dodał, że dyplomacja jest dla agresora wtórna wobec działań militarnych. Negocjacje w tym momencie pomagają więc w prowadzeniu zbrojnej ofensywy, a nie pomagają w jej zatrzymaniu - zauważył.
Zdaniem Jarosława Wolskiego Rosjanie uważają, że mają jeszcze około roku, żeby dużo zyskać na stopie militarnej. Liczą na to, że front ukraiński w pewnym momencie zacznie się załamywać i że zdołają przynajmniej przejąć dwa albo trzy całe obwody ukraińskie, zanim obie strony usiądą do negocjacji. Wtedy Rosjanie będą je (negocjacje - przyp. red.) prowadzić metodą faktów dokonanych, czyli tam, gdzie żołnierz rosyjski, tam rosyjska granica, no bo taka jest wykładnia rosyjska - wyjaśnił rosyjską strategię analityk.
Rozmówca Tomasza Terlikowskiego twierdzi, że taki wymiar czasowy jest podawany z kilku powodów; wynika on m.in. z rosyjskiej demografii. Rosjanie nie są w stanie pokryć ochotnikami, czy osobami z kontraktami z ministerstwem obrony, gigantycznych strat, jakie ponoszą na froncie. W tej chwili mniej więcej są w stanie zachęcić od kilkunastu do maksymalnie dwudziestu tys. żołnierzy czy poborowych miesięcznie - wyjaśnił gość internetowego Radia RMF24, zaznaczając, że bezpowrotne straty, czyli zabici i ranni, sięgają 30 tys. w prowadzonej obecnie ofensywie.
Drugim czynnikiem, który wpływa na szacunki, są straty sprzętowe i gospodarcze. Nawet przy obecnej taktyce prowadzenia działań, która minimalizuje straty sprzętowe kosztem maksymalizacji strat ludzkich - jakkolwiek by to przerażająco nie brzmiało - Rosja nie jest w stanie w nieskończoność prowadzić tego konfliktu bezpiecznie - stwierdził analityk.
Gość internetowego Radia RMF24 zauważył, że ukraińska armia boryka się z falą dezercji. Ukraińcy tracą rocznie około 60 tys. żołnierzy na skutek dezercji. (...) Jeżeli dodamy sobie do tego bardzo duże straty na froncie, nagle okazuje się, że armia ukraińska jest na dużym minusie, jeżeli chodzi o straty osobowe - wyjaśnił gość Radia RMF24.
Rosjanie prowadzą celowe działania obliczone na demobilizację ukraińskiego społeczeństwa i zniechęcenie do służby - robią to m.in. poprzez bestialskie traktowanie jeńców wojennych. Głodzą ich w obozach jenieckich, torturują, doprowadzają na skraj śmierci z głodu i potem takie żywe szkielety wracają na stronę ukraińską przy wymianach jeńców - powiedział analityk. Rosja prowadzi też ataki lotniczo-rakietowe, aby utrudnić produkcję uzbrojenia i sterroryzować społeczeństwo. W perspektywie kilku miesięcy front ukraiński może więc załamać się z powodu braku żołnierzy, na co liczy Władimir Putin.
Mimo że głównym problemem Ukrainy jest brak ludzi, występują również problemy z uzbrojeniem. Analityk wymienił trzy obszary:
- pierwszy dotyczy dostaw rakiet do systemów obrony powietrznej Patriot, które jako jedyne mogą strącać rosyjskie pociski Kindżał i Iskander;
- druga kwestia dotyczy amunicji rakietowej, której dostawy są zbyt małe w stosunku do ukraińskiego zapotrzebowania;
- trzecim czynnikiem jest ograniczenie przez Amerykanów użycia tego typu uzbrojenia w trakcie negocjacji pokojowych.
Opracowanie: Karolina Galus.


