Przed zimą Zachód obawiał się, że Rosjanie znów za cel obiorą ukraińską infrastrukturę energetyczną. Tymczasem jest zupełnie na odwrót - to Ukraińcy od początku regularnie atakują obiekty przemysłu naftowego i gazowego, chcąc zadać bolesny cios Kremlowi. Władimir Putin ma ogromny problem, bowiem uderzenia prowadzą do przerw w pracy zakładów, a rosyjska gospodarka w dużym stopniu jest uzależniona od sektora energetycznego.

Seria ataków na obiekty infrastruktury energetycznej w Rosji

Od początku 2024 roku Ukraińcy przeprowadzili szereg udanych ataków na obiekty infrastruktury energetycznej w całej Rosji. Zaczęło się 8 stycznia, kiedy w Niżnym Tagile w obwodzie swierdłowskim doszło do eksplozji na torach kolejowych. Wybuch wywołał zaniepokojenie wśród rosyjskich władz, ponieważ nastąpił w pobliżu obiektów koncernu Gazprom Nieft. Dzień później w obwodzie orłowskim dron uderzył w jeden ze zbiorników ropy naftowej w magazynie należącym do firmy Oriołnieftieprodukt.

18 stycznia ukraiński wywiad wojskowy (HUR) poinformował, że przeprowadził atak z użyciem dronów na bazę paliw w obwodzie leningradzkim, oddalonym od granic Ukrainy o ponad 800 km. Następnego dnia bezzałogowiec zaatakował magazyn ropy naftowej w graniczącym z Ukrainą obwodzie briańskim.

21 stycznia w Ust-Łudze w obwodzie leningradzkim drony uderzyły w terminal największego rosyjskiego producenta gazu skroplonego, przedsiębiorstwa Novatek. Przedstawiciele firmy później poinformowali, że "proces technologiczny terminalu został wstrzymany".

Do kolejnego ataku doszło w nocy ze środy na czwartek w Tuapse w Kraju Krasnodarskim. Celem ukraińskich dronów była tym razem rafineria należąca do Rosnieftu, czyli największego rosyjskiego koncernu naftowego. Zakład petrochemiczny w Tuapse należy do dziesięciu największych w Rosji i jest jedynym tego typu na wybrzeżu Morza Czarnego. Co ważne, w następstwie pożaru rafineria wstrzymała działalność.

Do ataku przyznała się w Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. "SBU atakuje cele w głębi Federacji Rosyjskiej i będzie nadal prowadzić ataki na obiekty, które nie tylko mają znaczenie dla gospodarki rosyjskiej, ale też zaopatrują armię wroga w paliwo" - podkreślono.

Sektor energetyczny to atrakcyjny cel Ukraińców

Ukraińska kampania wymierzona w obiekty infrastruktury energetycznej ma na celu osłabienie rosyjskiej machiny wojennej, a jednocześnie zadanie bolesnego ciosu gospodarce Kremla. Wykorzystując drony dalekiego zasięgu do ataków na zakłady energetyczne w całej Rosji, Ukraina stara się zakłócić logistykę i ograniczyć możliwości walczącej w Ukrainie armii Władimira Putina.

Kijów uważa, ze potencjał wywołania chaosu gospodarczego w Rosji jest jeszcze większy. Wiadomo bowiem, że tamtejsza gospodarka jest w dużym stopniu uzależniona od sektora energetycznego, co czyni ją oczywistym i atrakcyjnym celem dla ukraińskich strategów wojskowych.

"Rosyjski przemysł naftowy i gazowy był dotychczas niezwykle odporny na zachodnie sankcje. Ukraińcy mają nadzieje, że ich znacznie bardziej bezpośrednie działania odniosą sukces tam, gdzie sankcje zawiodły" - pisze na łamach amerykańskiego think tanku Atlantic Council of United States Peter Dickinson, analityk zajmujący się kwestią ukraińską.

Zasięg, zasięg i jeszcze raz zasięg...

Ekspert zauważył, że ukraińskie ataki daleko w głąb Rosji są odzwierciedleniem problemów sił ukraińskich na froncie. Fiasko letniej kontrofensywy sprawiło, że wojna znalazła się w martwym punkcie, a ukraińscy żołnierze - ze względu na problemy Zachodu z dostarczaniem pomocy wojskowej - są zmuszeni racjonować i tak już ograniczoną amunicję.

Ten rodzaj asymetrycznej wojny pokazuje mocne strony Kijowa, a uwypukla słabości Moskwy - przekonuje Peter Dickinson. Jego zdaniem, długo zaniedbywany ukraiński przemysł zbrojeniowy nie był w stanie stawić czoła nacierającym Rosjanom, ale Ukraińcom udało się rozwinąć krajowe możliwości produkcji dronów. Wystarczyło, że władza centralna wsparła mający ogromny potencjał prywatny sektor technologiczny.

Obie strony konfliktu nieustannie starają się wdrażać ulepszenia. Dla Ukrainy kluczowym czynnikiem był zasięg - niedawne ataki pokazują, że Kijów uzyskał zdolności do uderzania w cele znajdujące się w europejskiej części Rosji, a to właśnie tam zlokalizowana jest zdecydowana większość zasobów energetycznych Kremla.

Rosjanie wkrótce mogą stanąć przed poważnym wyborem

Analityk amerykańskiego think tanku przekonuje, że ostatnie wydarzenia przyprawiają Moskwę o poważny ból głowy. Ogromne terytorium i wielkość krajowego przemysłu energetycznego sprawiają, że praktycznie niemożliwe jest zapewnienie odpowiedniej obrony powietrznej wszystkim celom. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że większość rosyjskich systemów obrony powietrznej została już rozmieszczona na Krymie i linii frontu w Ukrainie.

"Jeśli obecna kampania wymierzona w obiekty infrastruktury energetycznej będzie nabierać tempa, rosyjscy dowódcy wojskowi będą musieli zdecydować, czy osłabić siły walczące w Ukrainie, czy pozostawić infrastrukturę krytyczną wewnątrz kraju narażoną na kolejne ataki" - pisze Dickinson.

Analityk wprost pisze, że decyzja Ukrainy o wzięciu na celownik rosyjskiej infrastruktury energetycznej jest jednym z najodważniejszych posunięć w trwającej już prawie dwa lata wojnie. Dotychczas działania wojenne były prowadzone w dużej mierze na terytorium Ukrainy, ale to powoli zaczyna się zmieniać.

"Przemysł naftowy i gazowy od dawna jest motorem napędowym odradzającej się na arenie międzynarodowej Rosji; Ukraińcy mają nadzieję, że stanie się to teraz piętą achillesową Władimira Putina" - czytamy na łamach Atlantic Council of United States.