Jak zareaguje Moskwa na warunki zawieszeni broni wypracowane wspólnie przez Waszyngton i Kijów? Zdaniem byłego doradcy Władimira Putina, Sergieja Markowa, rosyjski prezydent stoi przed poważnym dylematem.
W wywiadzie dla BBC były doradca prezydenta Rosji Siergiej Markow przyznał, że Władimir Putin stoi przed poważnym dylematem.
Jeśli zaakceptuje warunki zawieszenia broni w przedstawionej mu formie, może to doprowadzić do niebezpiecznej z punku widzenia Moskwy sytuacji na froncie - wojska rosyjskie mają obecnie inicjatywę i posuwają się naprzód.
Przerwa w walkach - zdaniem Markowa - umożliwiłaby Ukrainie dozbrojenie się i - jak to ujął - dalszą derusyfikację terenów, które Moskwa uważa za rosyjskie.
Działania wojenne nieuchronnie zostałyby po kilku miesiącach wznowione i to w jeszcze bardziej zintensyfikowanej formie.
Za akceptacją porozumienia przemawia presja ze strony globalnej społeczności, która, jak przyznaje Markow, z entuzjazmem przyjęła inicjatywę Waszyngtonu. Do akceptacji warunków Putina może też skłonić fakt, że Rosjanie są zmęczeni wojną i chcą pokoju.
Poza tym, jak zaznaczył Siergiej Markow w rozmowie z BBC, Moskwa ma do czynienia z nową administracją w Waszyngtonie. Putin nazywał Bidena maniakiem, Trump jest dla niego rywalem - powiedział były doradca rosyjskiego prezydenta.
Putin nie ufał Bidenowi i bardziej jest skłonny uwierzyć Trumpowi. Nowa relacja, jaka nawiązuje się między tymi przywódcami, może zatem radykalnie wpłynąć na przyszły proces pokojowy.
Obecność sił pokojowych NATO jest dla władz rosyjskich nie do zaakceptowania - podkreśla Siergiej Markow.
Użycie sił rozjemczych jest ważne, ale musiałyby one pochodzić z krajów neutralnych. A NATO - zdaniem Markowa - nie bezpośrednio, ale przekazując Ukraińcom broń, walczy z Rosją.
Jeśli wojska Sojuszu Północnoatlantyckiego znalazłyby się na terenie Ukrainy, Kreml będzie je uważał za siły okupacyjne, a rosyjscy żołnierze będą z nimi walczyć.
Pojawiły się nowe informacje na temat zawartego między Waszyngtonem a Kijowem porozumienia. Według brytyjskich źródeł rządowych, brytyjska dyplomacja odegrała w tym olbrzymią rolę.
Najpierw do Kijowa ze szkicem warunków rozejmu pojechał doradca brytyjskiego premiera, Jonathan Powell. Następnie, po uzyskaniu zgody od Wołodymyra Zełenskiego, udał się on z tekstem do Waszyngtonu.
Tak ostatecznie dopracowany został plan przedstawiony w Arabii Saudyjskiej stronie rosyjskiej. Jak zaznaczają tutejsi komentatorzy, można to uważać za sukces brytyjskiej dyplomacji, która wierna jest zasadzie "Keep Calm and Carry on". W oczach Białego Domu i Europy jej dotychczasowe i skuteczne zachowanie wpływa korzystnie na pozycję Londynu w ewentualnych negocjacjach pokojowych.


