W opanowanym przez separatystów Doniecku na wschodzie Ukrainy pochowano z honorami wojskowymi zabitego w zamachu rosyjskiego bojownika Arsena Pawłowa o pseudonimie "Motorola", który przyznawał w wywiadach, że zabił co najmniej 15 ukraińskich żołnierzy. Władze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) urządziły pożegnanie w gmachu opery, a trumnę wieziono na cmentarz na armatniej lawecie.

W opanowanym przez separatystów Doniecku na wschodzie Ukrainy pochowano z honorami wojskowymi zabitego w zamachu rosyjskiego bojownika Arsena Pawłowa o pseudonimie "Motorola", który przyznawał w wywiadach, że zabił co najmniej 15 ukraińskich żołnierzy. Władze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) urządziły pożegnanie w gmachu opery, a trumnę wieziono na cmentarz na armatniej lawecie.
Pogrzeb "Motoroli" /PAP/EPA/ALEXANDER ERMOCHENKO /PAP/EPA

Według donieckich mediów w pogrzebie uczestniczyło ponad 50 tysięcy ludzi. Informację tę powtarza rosyjska agencja prasowa TASS. Natomiast agencje zachodnie piszą, że było to 5 tysięcy osób (AFP) bądź kilka tysięcy (Associated Press).

W ukraińskich sieciach społecznościowych pojawiły się wpisy, w których twierdzono, powołując się na mieszkańców Doniecka, że w pogrzebie uczestniczyli zwiezieni autobusami pracownicy budżetówki i uczniowie. W niektórych komentarzach Ukraińcy pisali, że ten pogrzeb to dowód, iż Donbas nie powinien być częścią Ukrainy.

Jak zginął "Motorola"?

"Motorola" zginął w niedzielę wieczorem w windzie własnego domu w Doniecku. Zabił go podłożony w niej ładunek wybuchowy. Samozwańcze władze DRL oskarżyły o śmierć "Motoroli" Kijów, a jej przywódca Ołeksandr Zacharczenko oświadczył, że zamach oznacza, iż prezydent Petro Poroszenko złamał rozejm i wypowiedział separatystom otwartą wojnę. Przedstawiciele władz Ukrainy twierdzą, że nie mają ze śmiercią Rosjanina nic wspólnego.

(mn)