Rosja zlikwidowała jednego z najbardziej znanych komendantów separatystów Igora Bezlera, pseudonim "Bies". Wojenny watażka nie chciał się podporządkować rozkazom z Moskwy - pisze agencja Unian.

To właśnie Igor Bezler najprawdopodobniej stał za porwaniem na Ukrainie pochodzącego z Polski księdza Wiktora Wąsowicza. Duchowny został uwolniony w lipcu tego roku.

"Bies" miał także na koncie kilka innych uprowadzeń. Wiele razy głośno mówił, że będzie zabijał zakładników, jeżeli druga strona nie spełni jego żądań, na przykład nie wypuści uwięzionych rosyjskich żołnierzy na Ukrainie.

Bezler był bardzo aktywnym uczestnikiem trwających na Ukrainie walk. Jego nazwisko pojawiło się w wielu wątkach dot. zestrzelenia malezyjskiego boeinga.

Między innymi nagranie jego rozmowy opublikowała ukraińska Służba Bezpieczeństwa - wynika z niej, że "Bies" nie tylko wiedział o tym, że maszyna nadlatuje, ale również wydał rozkaz poinformowania o tym fakcie "góry". Bezler miał także przejąć czarne skrzynki Boeinga 777 i próbować wywieźć je do Rosji. 

"Bies" odpowiadał również za egzekucje jeńców wojennych, przeprowadzane przez prorosyjskich separatystów.

Bezler był emerytowanym podpułkownikiem rosyjskiego GRU, czyli wywiadu wojskowego i zastępcą innego wysokiego oficera GRU Igora Girkina, który dowodzi rewoltą na wschodzie Ukrainy.

Zdezerterował?

Kilka dni temu portal Kresy24 poinformował, że "Bies" uciekł z tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej. Fakt jego dezercji prorosyjscy bojownicy ukrywali przez kilka dni. 

Jak przypomina portal, Bezler był w konflikcie z władzami DNR. Chodziło o podział rosyjskiej pomocy.

Władze separatystów zarzucały mu też, że samodzielnie kontaktuje się z rosyjskimi protektorami na Kremlu, nie uznając zwierzchnictwa DNR - podaje Kresy24. 

(abs)