W ostatnim meczu turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich reprezentacja Polski pokonała Słowenię 3:1. Nie był to jednak łatwy mecz dla naszych siatkarzy. Pierwszego seta wygrali Słoweńcy, a kolejne partie były bardzo wyrównane. Dzięki zwycięstwu Biało-czerwoni zapewnili sobie awans na igrzyska olimpijskie Tokio 2020.


Reprezentacja Polski rozpoczęła turniej w Gdańsku od pewnego zwycięstwa nad drużyną Tunezji (3:0). Z kolei w sobotę Polacy pokonali Francję (3:0). Słoweńcy w piątek przegrali z reprezentacją Francji (0:3), a w sobotę okazali się lepsi od Tunezyjczyków (3:0).

Z wysokiego "C" mecz rozpoczęli Słoweńcy. Nasi rywale odrzucili nas od siatki mocnymi serwisami, a na kontrach z łatwością mijali nasz blok (4:8). Dystans do Słoweńców udało się zmniejszyć, gdy na zagrywce był Fabian Drzyzga. Podopieczni Alberto Gulianiego nie potrafili dokładnie przyjąć jego serwisów, co później przekładało się na błędy w ataku. Wystarczyła jednak chwila dekoncentracji naszych graczy i Słowenia znów prowadziła kilkoma punktami (13:16). Sytuacja nie poprawiła się po wznowieniu gry. Nasi atakujący mieli ogromne problemy ze skończeniem akcji - zupełnie odwrotnie było po stronie rywali. Trener Heynen zdecydował się wziąć przerwę na żądanie. Po reprymendzie od szkoleniowca Biało-czerwoni poprawili skuteczność, ale to nie wystarczyło, by odmienić losy seta (21:25). 

Początek drugiej odsłony był  wyrównany. Na dobre ataki Leona z lewego skrzydła skutecznie odpowiadał Toncek Stern (8:7). Problemem Biało-czerwonych dalej pozostawał nieszczelny blok - element, w którym błyszczeliśmy podczas spotkania z Francją. Mimo braku skutecznych bloków Polacy nie pozwolili Słoweńcom "odskoczyć", wynik cały czas oscylował wokół remisu (16:15). Przy stanie (20:20) o czas poprosił trener Słowenii. Po wznowieniu gry na zagrywce pojawił się Leon. Polak kubańskiego pochodzenia zdobył dwa asy z rzędu, co wyprowadziło Biało-czerwonych na prowadzenie, które udało się utrzymać do końca partii. Awans na igrzyska olimpijskie zapewniliśmy sobie, gdy zagrywkę zepsuł Tine Urnaut (25:23).

Po zapewnieniu sobie biletów do Tokio trener Heynen zdecydował się na szereg zmian. Na boisku pojawili się: Grzegorz Łomacz, Aleksander Śliwka, Artur Szalpuk, Karol Kłos. Roszady nie wpłynęły na jakość gry Polaków. Zmiennicy prowadzili ze Słoweńcami wyrównaną rywalizację (8:8). Można było jednak zauważyć zmianę w rozgrywaniu akcji. Grzegorz Łomacz posyłał na środek siatki więcej piłek niż Fabian Drzyzga i to się opłaciło, bo Mateusz Bieniek wykorzystywał swoje szanse w ataku (15:16). W kolejnych akcjach rywalizacja toczyła się punkt za punkt. Żaden z zespołów nie potrafił sobie wypracować przewagi. To jednak Biało-czerwoni po ataku Szalpuka jako pierwsi wywalczyli piłkę setową. Szansę na wygranie seta wykorzystali błyskawicznie - ten sam zawodnik zdobył asa (25:23).

W pierwszych akacjach czwartej odsłony lepiej na siatce radzili sobie Słoweńcy. Nasi rywale po kilku akcjach mieli cztery punkty przewagi (1:5). Na szczęście, jeszcze przed przerwą techniczną, mistrzowie świata zmniejszyli dystans do rywali (6:8). Wyjść na prowadzenie udało się naszym siatkarzom po serii potężnych serwisów Mateusza Bieńka. Z czasem gra zaczęła się układać po naszej myśli. Słoweńcy zaczęli popełniać niewymuszone błędy, a podopieczni Vitala Heynena wykorzystywali swoje szanse w ofensywie (16:12). Pod koniec seta dobrym blokiem popisał się Bieniek. Chwilę później ten sam siatkarz znowu wymusił błędy rywali dobrze zagrywając (22:16). Stało się jasne, że Słoweńcy nie zabiorą Polakom zwycięstwa. Mecz zakończył błąd Słoweńców (25:21)


Polska - Słowenia 3:1 (21:25, 25:23, 25:23, 25:21).


Polska: Nowakowski, Muzaj, Leon, Drzyzga, Kubiak, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Konarski, Łomacz, Szalpuk, Śliwka, Kłos, Kwolek

Słowenia: Stern T., Pajenk, Kozamernik,Ropret, Urnaut, Cebulj, Kovacic (libero) oraz Stalekar, Stern Z.