Pełnomocnik rodziny Olewników mecenas Ireneusz Wilk uważa, że wyciąganie wniosków m.in. na podstawie informacji o znalezieniu krwi w domu Krzysztofa Olewnika jest przedwczesne. Zdaniem Wilka, stało się źle, że pojawiające hipotezy i wątki stały się przedmiotem różnych spekulacji.

Źle się dzieje, kiedy jeden z wątków śledztwa ogląda światło dzienne, a tajemnica śledztwa staje się informacją publiczną - mówi Wilk. Podkreślił zarazem, że rodzina Olewników jest zainteresowana wyjaśnieniem wszystkich okoliczności, dotyczących uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa.

Wilk, powołując się na tajemnicę śledztwa, odmówił komentarza do informacji na temat pochodzenia śladów krwi znalezionych w domu Krzysztofa Olewnika i spekulacji z tym związanych. Nie mogę komentować spraw związanych z tajemnicą śledztwa - oświadczył mecenas. Przyznał jednocześnie, że pobranie przez policję śladów krwi w czasie pierwszych oględzin domu po uprowadzeniu tylko z jednej plamy, a pominięcie pozostałych, było działaniem karygodnym.

Wszelkie pojawiające się informacje nie stanowią zmiany podejścia do zdarzenia, jakim było uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika, i tego, że został on porwany, był więziony w okrutnych warunkach i został w bestialski sposób zabity - powiedział Wilk. Zaznaczył przy tym, że głównymi pytaniami w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, które nadal pozostają bez odpowiedzi, jest motyw tego przestępstwa i jego zleceniodawcy.

Pytań jest więcej. Na przykład, jak to było, że na przyjęciu w domu Krzysztofa Olewnika są policjanci, kierownicy poszczególnych sekcji komendy, a sprawcy czekają ukryci przed domem, żeby impreza się skończyła? Czy wszystkie, często obszerne wyjaśnienia, składane przez sprawców, były faktycznie szczere? - powiedział Wilk.

Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku potwierdziła, że próbuje ustalić tożsamość osoby, której krew znaleziono niedawno w domu Krzysztofa Olewnika. Jak powiedział dziennikarzom rzecznik prasowy tej prokuratury Krzysztof Trynka, według ustaleń śledczych krew nie należy ani do żadnego z członków rodziny Olewnika, ani do żadnego ze znanych uczestników spotkania, które poprzedziło porwanie. Śledczy wykluczyli też, by krew mogła należeć do któregoś z ustalonych porywaczy Krzysztofa Olewnika. Ustalenie tożsamości tej osoby to jedna sprawa, a ustalenie okoliczności, w jakich ta krew została naniesiona na sofę, to druga sprawa. Związek tego zdarzenia, podczas którego doszło do naniesienia krwi, ze sprawą porwania Krzysztofa Olewnika, to trzecia sprawa. Te wszystkie okoliczności są badane. My nie konkretyzujemy żadnej z hipotez - powiedział Trynka.