Rafał Sonik był najszybszym quadowcem na pierwszym ze środowych odcinków specjalnych. Na drugim, 24 sekundy wcześniej na mecie stawił się Mohamed Abu-Issa. Katarczyk miał jednak dwie wywrotki i praktycznie przestał się liczyć w walce o zwycięstwo. Na prowadzeniu Rajdu Sardynii pozostali więc dwaj Polacy.

Zwycięstwo Sonika w tym niezwykle istotnym dla losów rajdu etapie było wynikiem między innymi filozofii jazdy oraz przygotowania quada. Jak co roku postawiliśmy na niższe od rywali opony. Oni dzięki nim mają większy prześwit i mogą agresywniej jechać, ale ja mam mniejszy opór toczenia i nie palę sprzęgła, kiedy muszę ruszyć z miejsca ostro pod górę. Z drugiej strony muszę bardzo pieczołowicie wybierać tor i tempo jazdy, bo wystarczy uderzyć w kamień, by opona przecięła się na feldze - mówił krakowianin.

Z kolei na pierwszy środowym odcinku specjalnym walczący o odrobienie 15-minutowej straty Mohamed Abu-Issa najpierw wjechał w krzaki, a krótko potem rolował razem z quadem. Katarczykowi na szczęście nic się nie stało, ale nie ukończył oesu i otrzymał poważną karę, która przekreśliła jego szanse na podium.

Podczas gdy Rafał Sonik zmierza po swoje trzecie z rzędu zwycięstwo na Sardynii, jego młodszy kolega, Kamil Wiśniewski dzielnie dotrzymuje mu kroku. W środę uzyskał kolejno drugi i trzeci czas. Dzięki temu pewnie ulokował się na drugim miejscu, którego będzie bronić w czwartek przed atakami Stephane’a Marthouda.

Ostatniego dnia zmagań zawodników czekają znów dwa odcinki specjalne liczące 95 i 48 km.

(abs)/materiały prasowe