Wzrosła liczba ofiar sobotniej lawiny błotnej, która zeszła na domy na włoskiej wyspie Ischia na Morzu Tyrreńskim. Życie straciło co najmniej osiem osób - w poniedziałek odnaleziono ciało 15-latka. Niewykluczone, że bilans ofiar wzrośnie, bowiem cztery osoby w dalszym ciągu są uznawane za zaginione. Tymczasem we Włoszech nasila się dyskusja na temat przyczyn katastrofy.

Według najnowszych informacji, w katastrofie w miejscowości Casamicciola Terme zginęło co najmniej osiem osób. Wśród ofiar są m.in. noworodek i dzieci w wieku 6, 11 i 15 lat. Pierwszą ofiarę znaleziono bezpośrednio po lawinie błotnej, sześć pozostałych w niedzielę, a kolejną w poniedziałek.

Oprócz ofiar, cztery osoby w dalszym ciągu uznawane są za zaginione. Niewykluczone zatem, że w najbliższych dniach bilans ofiar wzrośnie.

Służby ewakuowały ponad 200 osób z obszaru, w którym wystąpiła lawina błotna. W akcji poszukiwawczo-ratunkowej uczestniczy ponad 70 strażaków. Uszkodzonych zostało wiele budynków, dróg i samochodów.

Domy zostały zbudowane nielegalnie?

W momencie, gdy ekipy ratunkowe w bardzo trudnych warunkach przeszukują zwały błota i kamieni oraz usuwają skutki katastrofy, we Włoszech nasila się dyskusja na temat jej przyczyn.

Jako jedną z podstawowych wymienia się zjawisko samowoli budowlanej, również na terenach zagrożonych powodziami i osuwiskami. A takim właśnie jest wyspa Ischia.

Włoskie media poinformowały, że prokuratura w Neapolu będzie prowadzić postępowanie, które ma ustalić, czy zniszczone domy zostały zbudowane nielegalnie i czy wcześniej zapadły administracyjne decyzje o ich zburzeniu.

Ostro w tej sprawie wypowiedział się minister środowiska i bezpieczeństwa energetycznego Gilberto Pichetto Fratin, który w wywiadzie radiowym stwierdził, że przeciwko samowoli budowlanej "wystarczyłoby posłać do więzienia burmistrza i wszystkich tych, którzy na to pozwalają".

Burmistrzowie nie powinni pozwalać na budowę na takich terenach - dodał.

Były burmistrz Casamicciola Terme Giuseppe Conte ujawnił w wywiadzie, że na cztery dni przed tragedią sygnalizował przedstawicielom lokalnych władz i Obronie Cywilnej, że mieszkańcy jego miejscowości są poważnie zagrożeni z powodu niestabilności hydrogeologicznej i apelował o ewakuację.

Nikt mi nie odpowiedział - podkreślił.