Merlin Pambuan, pracująca jako pielęgniarka OIOM-u w jednym z kalifornijskich szpitali, sama spędziła na tym oddziale aż osiem miesięcy. Wszystko z powodu tego, że w ciężki sposób przechodziła zakażenie koronawirusem.

Pambuan spędziła po respiratorem kilka miesięcy. Jak informują lekarze, którzy się nią opiekowali - pielęgniarka była kilka razy w stanie tragicznym. Uprzedzano nawet rodzinę, że pacjentka jest bliska śmierci i omawiano możliwe opcje odłączenia od aparatury.

Pambuan jednak szczęśliwie pokonała chorobę. Po przebudzeniu ze śpiączki była zbyt słaba, żeby się poruszać - spędziła miesiące na bolesnej terapii i rehabilitacji, żeby odzyskać mobilność i wydolność, pozwalającą na wykonywanie wysiłku fizycznego.

W poniedziałek Pambuan po ośmiu miesiącach wyszła w poniedziałek ze szpitala, żegnana okrzykami i wiwatami personelu - swoich kolegów z pracy.

Pambuan wychodziła powoli, ale pewnie przez hol szpitalny - nalegała na wyjście bez pomocy wózka lub chodzika, chociaż nadal była podłączona do dodatkowego tlenu.

"To moje drugie życie" - powiedziała Pambuan, przygotowując się do opuszczenia sali szpitalnej w towarzystwie 63-letniego męża Daniela i ich córki, 33-letniej Shantell.