"Misja wykonana!" - ogłosił na Twitterze prezydent USA Donald Trump, odnosząc się do przeprowadzonego przez połączone siły amerykańskie, brytyjskie i francuskie ataku na cele w Syrii. Bombardowania przeprowadzono w ramach odwetu za niedawny atak z użyciem broni chemicznej w mieście Duma we Wschodniej Gucie, o który Zachód oskarża reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. Kilkanaście godzin po zbombardowaniu celów w Syrii amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley ostrzegła, że Stany Zjednoczone są gotowe ponownie uderzyć na Syrię, jeśli reżim w Damaszku ponownie użyje broni chemicznej.

Deklaracja padła w czasie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ zwołanego na wniosek Rosji - sojusznika syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.

Jesteśmy przekonani, że sparaliżowaliśmy syryjski program broni chemicznej. Jesteśmy gotowi utrzymywać tę presję, jeśli reżim syryjski będzie na tyle niemądry, by sprawdzać naszą determinację - oświadczyła Nikki Haley.

Jeśli reżim w Syrii znowu zastosuje ten trujący gaz, Stany Zjednoczone będą przygotowane - zapowiedziała i podkreśliła: Kiedy nasz prezydent wyznacza czerwoną linię - nasz prezydent egzekwuje nieprzekraczanie czerwonej linii.

Amerykańska ambasador zastrzegła równocześnie, że operacja w Syrii "nie była zemstą ani odwetem czy demonstracją siły", lecz pociągnięciem władz w Damaszku do odpowiedzialności za użycie broni chemicznej.

Podkreśliła, że atak był uzasadniony, zgodny z prawem i proporcjonalny.

Moskwie Haley zarzuciła kampanię dezinformacji.

Minął tydzień nicnierobienia - stwierdziła i zaznaczyła, że były szanse na rozwiązanie dyplomatycznie, ale Rosja sześciokrotnie zawetowała w tym czasie projekty rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. Syrii.

Jak oceniła: ponawiane rosyjskie weto było dla reżimu Asada jak przyzwolenie na "barbarzyńskie działania" i to właśnie Rosja ponosi winę za porażkę ws. Syrii.

Ambasador Rosji przy ONZ Wasilij Niebienzia powtórzył natomiast to, co mówili wcześniej inni przedstawiciele władz w Moskwie: że atak USA i ich sojuszników na cele w Syrii był "aktem agresji" wymierzonym w suwerenne państwo i pokazem "rażącego lekceważenia prawa międzynarodowego".

Zaznaczył, że bombardowania zagrażają wysiłkom ONZ na rzecz wypracowania politycznego rozwiązania syryjskiego konfliktu.

Odnosząc się do rosyjskich zarzutów o złamaniu prawa międzynarodowego, przedstawicielka Wielkiej Brytanii Karen Pierce zaznaczyła, że "nie może być sprzeczne z prawem użycie siły, jeśli może ono zapobiec zabiciu wielu niewinnych ludzi".

Przypomnijmy: w sobotę o 04:00 nad ranem czasu lokalnego (godzina 03:00 w Polsce) połączone siły Stanów Zjednoczonych, Francji i Wielkiej Brytanii przeprowadziły w Syrii serię bombardowań w ramach akcji odwetowej za atak 7 kwietnia z użyciem broni chemicznej w mieście Duma we Wschodniej Gucie - atak, w którym zginęło ponad 60 ludzi i o który Zachód oskarża reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.

Celem bombardowań przeprowadzonych przez zachodnią koalicję były wojskowy ośrodek naukowo-badawczy w Damaszku, zajmujący się technologią broni chemicznej, i składy zlokalizowane na zachód od miasta Hims.


(e)