"Cały świat patrzy, jak USA podejmują decyzję w sprawie Damaszku" - powiedział sekretarz stanu USA. John Kerry przekonywał senatorów komisji spraw zagranicznych do udzielenia zgody na interwencję w Syrii. Ta - jak podkreślił - ma wpływ na narodowe bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych.

Świat patrzy nie tylko na to, co zdecydujemy, ale w jaki sposób podejmujemy tę decyzję. Czy w tym niebezpiecznym świecie rząd może mówić jednym głosem? - powiedział Kerry.

To pierwsze przesłuchanie w Kongresie ws. projektu uchwały, która - jeśli zyska poparcie kongresmenów - oznacza zgodę na ograniczone uderzenia USA przeciwko siłom prezydenta Baszara el-Asada.

Kerry podkreślił, że decyzja, jaka stoi przed parlamentarzystami, "to jedna z najważniejszych decyzji senatorów w ich karierze". Nie ma wątpliwości, że zgoda jest w interesie naszego narodowego bezpieczeństwa - powiedział przekonując, że USA muszą udowodnić, iż ich słowa coś znaczą. Kiedy USA mówią o użyciu broni chemicznej "nigdy więcej", to nie mamy na myśli "czasem", ale "nigdy". Nigdy znaczy nigdy - podkreślił. Stwierdził, że prezydent Obama nie prosi o zgodę na wojnę, a chodzi natomiast o ograniczenie zdolności Asada do ponownego użycia broni masowego rażenia. To nie jest moment na to, aby być obserwatorem masakry - dodał Kerry.

Sekretarz stanu powtórzył, że nie ma wątpliwości, iż to siły dyktatora Asada użyły broni chemicznej, co miało miejsce pod Damaszkiem 21 sierpnia i spowodowało śmierć ponad 1400 ludzi, w tym setek dzieci.

Tuż przed rozpoczęciem posiedzenia komisji, a także po zakończeniu wypowiedzi Kerry'ego, obrady zakłóciły okrzyki aktywistów z widowni: Powiedzcie "nie" kolejnej wojnie! Potrzebujemy systemu opieki zdrowotnej i edukacji, a nie nowej wojny!.

Kongres ma głosować w sprawie wniosku prezydenta Baracka Obamy dotyczącego interwencji w Syrii, gdy po wakacyjnej przerwie wznowi obrady 9 września.

Obamę ws. akcji przeciwko Syrii poparli przywódcy Kongresu

Wcześniej, do szybkiego wydania zgody na atak na Syrię wezwał kongresmenów także prezydent USA Barack Obama. Podkreślił, że Stany Zjednoczone dysponują szerszym planem wsparcia syryjskich rebeliantów w ich walce z reżymem Asada. Wezwał parlamentarzystów do szybkiego głosowania w tej sprawie i zaznaczył, że dotyczący Syrii plan USA ma ograniczony zasięg i nie spowoduje uwikłania kraju w długą wojnę, jak w przypadku Iraku i Afganistanu.

Po spotkaniu dwaj ważni politycy Republikanów - przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner i lider tamtejszej republikańskiej większości Eric Cantor - oraz przywódczyni Demokratów w Izbie Nancy Pelosi oświadczyli, iż poprą akcję militarną przeciwko Syrii.

Tylko Stany Zjednoczone mają zdolność i potencjał do powstrzymania Asada i ostrzeżenia innych na całym świecie, że nie zamierza się tolerować tego typu postępowania. Sądzę, że moi koledzy powinni poprzeć to wezwanie do działania - powiedział dziennikarzom Boehner.

Według prezydenta, sformułowano już konkretne plany. To, co sobie wyobrażamy, jest czymś ograniczonym. Jest czymś proporcjonalnym. Osłabi to możliwości Asada. Jednocześnie mamy szerszą strategię, która pozwoli nam zwiększyć możliwości opozycji - zaznaczył.

Zadeklarował jednocześnie, że chce odpowiedzieć na występujące wśród kongresmenów wątpliwości, czy poprzeć wniosek prezydenta o zgodę na użycie siły wobec Syrii. Zamierzam wysłuchać różnych wątpliwości, jakie mają obecni tutaj członkowie Kongresu. Jestem przekonany, że można odpowiedzieć na te wątpliwości. Nie zwracałbym się do Kongresu, gdybym nie traktował konsultacji poważnie i gdybym nie miał przekonania, że dzięki autoryzacji z jego strony z pewnością wykonamy naszą misję, będziemy bardziej skuteczni - oświadczył Obama. Na pytanie, czy jest przekonany, że Kongres zagłosuje za atakiem na Syrię, odpowiedział: "Jestem".