W jednej z dzielnic Nowego Orleanu ustawiono trumnę. Mieszkańcy miasta wkładają do niej listy pożegnalne dla huraganu, który zniszczył ich życie. Dziś, w piątą rocznicę tragedii, jaka rozegrała się u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej, odbędzie się uroczysty pogrzeb.

Wszystko odbywa się za przyzwoleniem miejscowego biskupa w jednym z nowoorleańskich kościołów. Ma to pomóc mieszkańcom zapomnieć o traumie, jaką przeżyli. Zgromadziliśmy się tutaj wspólnie żeby pogrzebać Katrinę. Katrina zabrała nam wiele rzeczy, ale nie była w stanie pozbawić nas naszej wiary - mówił w czasie nabożeństwa arcybiskup Nowego Orleanu Gregory Aymond.

Ta ceremonia dla człowieka, który nie przeżył tej tragedii, wydaje się dość dziwna. Ale ludzie najwyraźniej potrzebowali przełomowego momentu. Ciągle w rozmowach przewijało się hasło: Katrina, Katrina, Katrina. Straciłam wszystko, podobnie jak każdy tutaj, ale w końcu po pięciu latach trzeba z tym skończyć - mówiła jedna z mieszkanek Nowego Orleanu.

Symboliczny pogrzeb w Nowym Orleanie ma być więc początkiem nowego, lepszego jutra.

1836 osób zginęło, a 705 uznano za zaginione - to tragiczny bilans jednego trzydziestu najbardziej morderczych huraganów w historii USA. To, czego nie zniszczył wiatr wiejący z prędkością nawet 250 kilometrów na godzinę, zalała woda. 80 proc. Nowego Orleanu znalazło się pod wodą.

Straty w samym mieście oszacowano na 81 miliardów dolarów. Przed ogłoszeniem ewakuacji mieszkało w nim prawie pół miliona osób. Po przejściu huraganu na powrót zdecydowało się nieco ponad 270 tys. osób.

Ludzie, którzy stracili dobytek całego życia, postanowili budować domy z dala od Nowego Orleanu. W mieście do dziś widać opuszczone domy, sklepy, warsztaty samochodowe czy stacje paliw.

Paweł Żuchowski