"Ci, którzy poważnie podchodzą do tej kampanii - pobrali urlopy, to nie jest tak, że nie wzięli urlopów. Ja mam 10 parlamentarzystów, którzy taki wniosek o urlop złożyli" - mówi w rozmowie z Tomaszem Skorym marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Oznacza to, że 118 posłów, którzy kandydują do europarlamentu, nie wzięło jednak urlopów.

Tomasz Skory: Pani marszałek, aż 128 posłów z obecnej kadencji Sejmu kandyduje do Parlamentu Europejskiego. Pani ich traktuje jako uciekinierów?

Ewa Kopacz: Nie, jako tych, którzy korzystają z prawa, które w tej chwili daje im taką możliwość.

Prawo daje im taką możliwość, ale przyzna pani, że na wyborcach nie robi to dobrego wrażenia, jeżeli kogoś wybrali, a potem ten ktoś stara się ich naciągnąć na wybór jeszcze raz, jeszcze gdzie indziej, a czasami jeszcze, jeszcze gdzie indziej, jak w wypadku pana senatora Piechy.

Ale pamiętajmy też o tym, że ci, którzy są tutaj ponad 10 lat, a którzy kandydowali do parlamentu krajowego, oni jeszcze wtedy w głowie nie mieli, że będą kiedyś mogli reprezentować Polskę w Parlamencie Europejskim. Dzisiaj Polska od 10 lat jest w Unii Europejskiej i element zaznaczenia obecności Polski w Unii Europejskiej jest także taką częścią tej kampanii, którą się w tej chwili toczy.

Skoro już jesteśmy przy kampanii, pani marszałek, ponad 1/4 sejmu kandyduje do innego parlamentu, zupełnie gdzie indziej. W związku z tym, nasz Sejm idzie im najwyraźniej na rękę, skoro od kilku tygodni nie odbywają się posiedzenia nie tylko Sejmu, ale i nawet komisji. Wyborcy też mają prawo pytać, dlaczego tak jest, dlaczego ci panowie prowadzą kampanie zamiast pracować w Sejmie - za co biorą pieniądze.

W tej chwili nie ma tylko jednego posiedzenia, ale będzie rekompensata tego stanu, bo tuż po wyborach będziemy pracować 3 tygodnie pod rząd. Bywały takie sytuacje, kiedy odpuszczaliśmy jeden tydzień sejmowy po to, żeby potem jednak mimo wszystko odbywać posiedzenia po posiedzeniu.

Ale tutaj przyzna pani, że powodem jest kampania.

Tu powodem jest też dbałość z mojej strony o wizerunek Sejmu. Ja uważam, że jeśli tę kampanię robią, a muszą ją robić i to jest wpisane w polską demokrację, jeśli uczestniczą czy nie w tej kampanii, to niech ta kampania odbywa się tam, gdzie powinna się odbywać. W studiach radiowych, telewizyjnych, na ulicy, na spotkaniu z wyborcami, ale nie na sali sejmowej, gdzie tworzymy prawo. Niestety, i to pewnie spostrzeżenia również dziennikarzy, że ta kampania przenoszona była na salę sejmową. I tak nie mamy zbyt wielu zwolenników. Niestety o parlamentarzystach i o Sejmie nie mówi się zbyt dobrze. Te opinie nie są pochlebne. Budowanie wizerunku Sejmu to też budowanie wizerunku miejsca, w którym jest miejsce i czas na poważną, uprzejmą debatę, nawet wtedy, kiedy się ze sobą nie zgadzamy, ale się nie obrażamy. I tego pilnuję, a więc to trochę prewencyjne działanie na zasadzie takiej - niech ta kampania, która i tak musi się odbyć, niech się odbywa, a tu, gdzie mamy pracować i tworzyć poważne prawo dotyczące nas wszystkich, niech to będzie w atmosferze spokoju i merytoryki.

A jeżeli ktoś ma taki obraz, że oto posłowie raz już zostali wybrani, teraz chcą uciec i przenieść się do innego parlamentu, a Sejm nie tylko ich za to nie potępia, to jeszcze ułatwia im zadanie i prowadzenie kampanii?

To nie jest tak. W tej chwili generalnie, gdyby pan przeprowadził głosowanie, to na 460 posłów znalazłby pan 460 różnych opinii w tej sprawie. Każdy z posłów ma jakiś swój powód, dla którego opuszcza albo chce opuścić szeregi parlamentarzystów polskich i reprezentować Polskę w Europie. Ja jestem w stanie to zrozumieć.

Ale pani marszałek, czy posłowie, którzy prowadzą kampanie, nie powinni na ten czas wziąć urlopu, zamiast po prostu wyczekiwać na to, że Sejm nie będzie się zbierał z tego powodu?

Ci, którzy poważnie podchodzą do tej kampanii - pobrali urlopy, to nie jest tak, że nie wzięli urlopów. Ja mam 10 parlamentarzystów, którzy taki wniosek o urlop złożyli.

Motywując to prowadzeniem kampanii?

W różny sposób. Ja nie czytam tych wniosków, bo tym się zajmuje wicemarszałek Grzeszczak, ale informowali, chociażby poseł Pitera, która mówiła do mnie: będę na urlopie, żeby nie było dwuznacznej sytuacji.

Ale przyzna pani, że skoro to jest 10, to jeszcze zostaje 118, którzy o tym nie pomyśleli.

To pytanie nie do mnie.

Czyli jednak tak.