Czy nowy rząd będzie musiał zapłacić 150 miliardów złotych za błąd ustępującej władzy? Dziś sprawą zajmie się Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie będą badać legalność tak zwanego "skoku na OFE", czyli przejęcia pieniędzy odłożonych przez nas w Otwartych Funduszach Emerytalnych i przeniesienia ich do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Za utrzymaniem przeniesienia pieniędzy z OFE do ZUS przemawia fakt zapisana w konstytucji troski o stabilność państwa i ich finansów. Przeciwko ograniczeniu OFE mówią z kolei konstytucyjne zapisy o poszanowaniu własności prywatnej. Trybunał Konstytucyjny będzie musiał zważyć te dwie racje.

Jeżeli uzna, że tak zwany "skok na OFE" był konstytucyjny, to otworzy PiS drogę do dalszej marginalizacji funduszy. Jeżeli jednak okaże się to sprzeczne z najważniejszą ustawą, to niewykluczone, że nowy rząd będzie musiał oddać na nasze konta w OFE 150 miliardów złotych. Dla budżetu i dla gospodarki oznaczałoby to potężne zawirowania.

Dlaczego PiS jest za likwidacją OFE?

Prawo i Sprawiedliwość uważa, że Otwarte Fundusze Emerytalne kompletnie się nie sprawdziły. Przede wszystkim odpowiadają za niższe emerytury. Dlatego PiS wolałoby wrócić do starego systemu, kiedy wysokość emerytur zależała od polityków, a nie od tego ile składek odprowadziliśmy przez całe nasze życie zawodowe.

Będziemy przekonywać, że system solidarnościowy, emerytalny - jest systemem lepszym, niż kapitałowy. Ze względu na to, że system solidarnościowy gwarantuje wysokość emerytury. System kapitałowy tylko wysokość składki - tłumaczy Mariusz Błaszczak. Jeżeli Trybunał Konstytucyjny uzna, że ograniczenie OFE było konstytucyjne, PiS będzie musiało dokończyć likwidację funduszy.