Mimo protestów obrońców praw zwierząt w Hiszpanii uśpiono psa pielęgniarki zarażonej ebolą. "Niestety, ale nie mieliśmy innego wyjścia" - powiedział przedstawiciel władz w Madrycie. Kwarantannie w szpitalu poddany został mąż pielęgniarki.

Władze podjęły także decyzję o dezynfekcji mieszkania pielęgniarki i uśmierceniu jej psa o imieniu Excalibur, na co zgodził się także madrycki sąd. Kampanię na rzecz ratowania psa rozpoczął mąż pielęgniarki.

Excalibur jest sam w domu, ma wodę i jedzenie, nie może nikogo zarazić - powiedział mężczyzna dziennikowi "El Pais".

Do akcji ratowania czworonoga włączyli się obrońcy praw zwierząt. Około 50 z nich próbowało zablokować pracownikom ochrony zdrowia wejście do mieszkania pielęgniarki. Dopiero po interwencji policji i przepychankach z aktywistami służbom medycznym udało się zabrać psa z mieszkania. Excalibur został uśpiony.

Hiszpańscy lekarze weterynarii podkreślają, że nie wiadomo, czy istnieje niebezpieczeństwo, że psy mogą przenosić wirusa, bo kwestia ta nie została dostatecznie zbadana. Nie możemy jednak ryzykować. Decyzja o eliminacji zwierzęcia była konieczna - powiedział szef madryckiego zrzeszenia lekarzy weterynarii Felipe Vilas.

Pies należał do pielęgniarki zarażonej ebolą podczas pracy w madryckim szpitalu Carlosa III.

To pierwszy przypadek zarażenia tym wirusem poza Afryką. Kobieta opiekowała się cierpiącym na ebolę hiszpańskim duchownym Manuelem Garcia Viejo, który po zarażeniu w Sierra Leone został przewieziony na leczenie do Madrytu. Mężczyzna zmarł 26 września.

(j.)