Premier Pakistanu Yousaf Raza Gilani zapewnił w wywiadzie dla francuskiego dziennika "Le Figaro", że podległe mu służby specjalne nie wiedziały, że Osama bin Laden ukrywał się na terytorium Pakistanu. Podkreślił, że rząd w Islamabadzie będzie od tej pory bliżej współpracować z administracją prezydenta USA Baracka Obamy.

Gilani w rozmowie z "Le Figaro" bronił się przed zarzutem, że Pakistan przez długi czas nie chciał ujawnić miejsca pobytu bin Ladena. Szef rządu powiedział, że służby pakistańskie, tak jak inne służby wywiadowcze, nie wiedziały, gdzie znajdował się bin Laden.

Gilani zaprzeczył jednocześnie, jakoby kiedykolwiek przekazywał USA listę prawdopodobnych kryjówek bin Ladena, wśród których miał być dom w Abbotabadzie, gdzie amerykańskie służby zabiły przywódcę Al-Kaidy.

Zdaniem Gilaniego, istniała ścisła współpraca między CIA a pakistańskim wywiadem wojskowym w poszukiwaniach szefa Al-Kaidy, choć Islamabad nie został uprzedzony przez Waszyngton o poniedziałkowej akcji.

Teraz, kiedy bin Laden został wyeliminowany, trzeba wzmocnić naszą współpracę we wspólnej walce z ekstremizmem i terroryzmem. Trzeba zapobiec temu, by ci ekstremiści mogli na nowo się zjednoczyć pod wodzą nowego lidera, takiego jak bin Laden. Wzmocnimy naszą współpracę antyterrorystyczną ze Stanami Zjednoczonymi - podkreślił Gilani.

Zaznaczył on też, że "nadszedł czas, aby Pakistan ustanowił dobre relacje ze wszystkimi swoimi sąsiadami, w tym także z Indiami". Nawiązał w ten sposób do trwającej od pół wieku zimnej wojny indyjsko-pakistańskiej, do której zaognienia przyczyniły się krwawe zamachy w Bombaju w listopadzie 2008 roku. O udział w tych atakach jest podejrzewany pracownik pakistańskiego wywiadu. Władze Pakistanu zaprzeczały, by miały z zamachami w Bombaju jakikolwiek związek.