Krakowska sędzia Beata Morawiec, której w październiki ub.r. Izba Dyscyplinarna SN nieprawomocnie uchyliła immunitet i zawiesiła ją w czynnościach służbowych, złożyła we wtorek pozew do sądu pracy. Domaga się w nim dopuszczenia do orzekania, kwestionując zasadność działania Izby.

Reprezentujący sędzię radca prawny Michał Krok przekazał we wtorek, że podstawą faktyczną pozwu, który Beata Morawiec złożyła przeciwko Sądowi Okręgowemu w Krakowie, jest odsunięcie jej zarówno od orzekania, jak i innych obowiązków pełnionych w tym sądzie, co dokonane zostało na podstawie uchwały Izby Dyscyplinarnej SN.

Jak wskazał, orzeczenia Izby Dyscyplinarnej SN - do których zalicza się także uchwała w sprawie Morawiec - "w świetle nie jednego, ale szeregu orzeczeń wydanych przez Trybunał Sprawiedliwości UE oraz Sąd Najwyższy, nie wywołują skutków prawnych". Zatem, jak doprecyzował, uchwała ta "nie może stanowić uzasadnienia dla działań", które podjęte wobec Morawiec w jej miejscu pracy. "Działania te należy traktować jako faktyczne pozbawienie możliwości pełnienia urzędu sędziego" - doprecyzował.

Krok wskazał, że "podstawami prawnymi pozwu są normy prawa pracy i prawa o ustroju sądów powszechnych, zgodnie z którymi sędziowie pozostają w szczególnej relacji służbowej". Wyjaśnił jednak, że "w zakresie wykonywania swoich obowiązków mają prawa analogiczne do pracowników i mogą domagać się dopuszczenia do wykonywania pracy".

W związku z tym zawieszona sędzia "domaga się ustalenia istnienia stosunku prawnego - stosunku służbowego sędziego, wynikającego z aktu powołania do pełnienia urzędu i norm ustawowych, bez żadnych zmian, które można wywodzić z uchwały Izby Dyscyplinarnej SN z dnia 12 października 2020 r".

Do kwestii złożenia pozwu odniosła się także sama sędzia. Jest to pozew o dopuszczenie do pracy, z wnioskiem o zabezpieczenie powództwa na czas trwania postępowania i zobowiązanie mojego pracodawcy do umożliwienia mi wykonywania moich obowiązków zawodowych - przekazała.

Zdaniem sędzi, "jest to prosta sprawa, która nie wymaga prowadzenia postępowania dowodowego". Właściwie jest ona oparta na faktach powszechnie znanych, więc żadnych świadków nie trzeba słuchać. Powinna zostać załatwiona szybko - oceniła. Oczywiście powołujemy się na wszelkie możliwe okoliczności: na postanowienie zabezpieczające Trybunału Sprawiedliwości, na wszystkie możliwe orzeczenia, które potwierdzają, że Izba Dyscyplinarna sądem nie jest - wyjaśniła sędzia.

W tle sprawa wyroku z października

W swoim pozwie Morawiec powołała się także na stanowisko Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 22 marca br. SA uznał wówczas, że sędzia mogła w październiku ub.r. - dzień po nieprawomocnej decyzji ID o zawieszeniu w czynnościach - wydać wyrok w sprawie karnej; uznał bowiem, że w momencie jego ogłoszenia nie była zawieszona w wykonywaniu obowiązków i miała prawo do orzekania.

Zdaniem pełnomocnika Morawiec, jej status - "jako sędziego uprawnionego do pełnienia urzędu" - został w ten sposób potwierdzony "w szczególnie mocny sposób". Krok zaznaczył, że SA "stwierdził wprost, nie pozostawiając żadnego marginesu wątpliwości, że sędzia Beata Morawiec nie była i nie jest obecnie, osobą nieuprawnioną do orzekania". Kontrola prawidłowości orzeczenia przez sąd wyższej instancji jest argumentem niepodważalnym - jeżeli chodzi o uprawnienie sędziego do wydania takiego orzeczenia - podsumował radca.

Prezes SO Dagmara Pawełczyk-Woicka zwróciła się do SA "o rozważanie kwestii wznowienia postępowania z urzędu" w sprawie, w której wyrok wydała Morawiec. Powodem miał być fakt, że "w składzie sądu brała udział osoba nieuprawniona do orzekania (sędzia zawieszony w obowiązkach służbowych)". W związku z tym, jak podkreśliła prezes SO, "zachodziła bezwzględna przyczyna odwoławcza". Z kolei Morawiec tłumaczyła wtedy, że niezależnie od oceny Izby Dyscyplinarnej SN, decyzja Izby nie została jej wtedy jeszcze doręczona.

NIE PRZEGAP: Prokuratura zaskarży decyzję Izby Dyscyplinarnej SN ws. sędziego Igora Tulei

Pawełczyk-Woicka przyznała w kwietniowym komunikacie, że zapadłe w tej sprawie postanowienie sądu apelacyjnego przesądza o tym, że wydany przez sąd okręgowy wyrok "nie jest dotknięty bezwzględną przyczyną odwoławczą".

Z kolei rzecznik SA sędzia Tomasz Szymański poinformował wówczas, że sąd ten uznał, iż "orzeczenie Izby Dyscyplinarnej jest nieskuteczne, a w konsekwencji sędzia Morawiec nie była zawieszona w wykonywaniu obowiązków i miała uprawnienia do orzekania". Dlatego SA nie znalazł podstaw do wznowienia postępowania z urzędu w sprawie, w której Morawiec wydała wyrok - wskazał rzecznik.

O sprawie pisał także portal OKO.press. Jak poinformował, krakowski SA orzekł, że "Izba nie może uchylać sędziom immunitetów, bo w kwietniu 2020 r. jej działalność orzeczniczą zawiesił Trybunał Sprawiedliwości UE" - czytamy. Jak zaś wskazywała m.in. I prezes SN Małgorzata Manowska, kwestie rozstrzygania spraw immunitetowych sędziów nie były objęte treścią tamtego postanowienia TSUE.

Do sprawy odniósł się także rzecznik prasowy Izby Dyscyplinarnej SN Piotr Falkowski. W kwestii immunitetu, czyli zezwolenia na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej i w konsekwencji jego zawieszenia i obniżenia wynagrodzenia, jedynym właściwym sądem jest Izba Dyscyplinarna SN - powiedział. Jak przypomniał, sądy powszechne, w tym apelacyjne, nie zajmują się sprawami immunitetowymi sędziów.

Również prezes krakowskiego SO w kwietniowym komunikacie wskazała, że postanowienie SA "nie powoduje natomiast żadnej zmiany w przedmiocie skuteczności zawieszenia sędziego w czynnościach służbowych na mocy uchwały Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego z dnia 12 października 2020 r.". Pawełczyk-Woicka doprecyzowała, że stan ten nie zmieni się do czasu ewentualnego uchylenia tej uchwały "zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa".

W swoim komunikacie prezes wskazała także, że "jakakolwiek próba podważania wyżej wymienionej uchwały w innym trybie, aniżeli przewidziany przepisami prawa, w szczególności w toku postępowania o innym przedmiocie (dopuszczenie do pracy, ochronę dóbr osobistych) będzie nieskuteczna".

Do tej kwestii Morawiec odniosła się w rozmowie z PAP. Stanowisko pani Dagmary Pawełczyk-Woickiej mnie nie interesuje, ponieważ jest bezprawne. Ja jestem człowiekiem praworządnym, działam zgodnie z literą prawa i oczekuję, że jeśli zapadnie korzystne dla mnie orzeczenie, to zostanie ono wykonane - podsumowała sędzia.

Zarzuty prokuratury "całkowicie bzdurne i wyssane z palca"

W październiku ub.r., kiedy Izba Dyscyplinarna nieprawomocnie uchyliła Morawiec immunitet, postanowiła też o zawieszeniu byłej prezes krakowskiego sądu okręgowego w czynnościach służbowych i obniżeniu jej wynagrodzenia o 50 proc. Pod koniec października sędzia Morawiec poinformowała, że wraz z obrońcami złożyła zażalenie na tę decyzję.

O uchylenie immunitetu sędzi wnioskowała prokuratura. Śledczy zamierzają postawić Morawiec zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Sędzia Morawiec nie zgadza się z tymi zarzutami. Nie mam sobie nic do zarzucenia i uważam, że te ataki są elementem gry politycznej - mówiła we wrześniu ub.r. We wtorek powtórzyła przed budynkiem SN, że zarzuty prokuratury są "całkowicie bzdurne i wyssane z palca", nie weszła później na posiedzenie.

W drugiej połowie lutego br. Izba Dyscyplinarna rozpoczęła rozpatrywać zażalenie sędzi Morawiec na uchylenie immunitetu. SN odroczył wówczas swe posiedzenie. Powodem odroczenia były m.in. wnioski złożone przez obrońców Morawiec o wyłączenie sędziów rozpatrujących to zażalenie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Sprawa sędzi Morawiec. CBA szukało jednego dokumentu, skopiowano całą zawartość komputera