Wojna z Irakiem rozpocznie się najprawdopodobniej najwcześniej w połowie marca. Amerykanie liczą, ze do tego czasu uda im się uzyskać poparcie w radzie Bezpieczeństwa ONZ dla nowej rezolucji w sprawie Iraku, która zezwoli na użycie siły. Waszyngton ma przedstawić projekt dokumentu do końca lutego.

To coraz bardziej odsuwa w czasie ewentualny atak. Inwazję opóźnia też spór z Turcją, która domaga się większej pomocy od Stanów Zjednoczonych w zamian za zgodę na stacjonowanie na swym terytorium wojsk amerykańskich przygotowujących się do ataku na Irak z północy. Amerykanie nie zgodzili się jednak żądane przez Ankarę zwiększenie pomocy do 32 miliardów dolarów.

Wcześniej przewidywano termin ataku na połowę lutego. Wtedy jest szansa na unikniecie upałów w pustynnym Iraku, które zaczynają się w kwietniu. Teraz zdaniem wielu analityków, jest mało prawdopodobne, aby do inwazji doszło wcześniej niż w połowie marca. Taką opinie wyraża też dzisiejszy dziennik "Washington Times".

Dzisiaj sekretarz stanu Colin Powell dał do zrozumienia, że administracja amerykańska spróbuje wnieść do Rady Bezpieczeństwa projekt drugiej rezolucji na temat Iraku dopiero mając względną pewność, że ma ona szanse uchwalenia.

Nadal uważamy, że rezolucja jest właściwa. Nie wniesiemy jej dopóki nie będziemy uważali, że możemy przekonać innych, że jest właściwa - powiedział Powell. A na pytanie, kiedy ona zostanie przedstawiona, odpowiadał: W bardzo bliskiej przyszłości. W niezbyt niedalekiej przyszłości.

Dyplomaci w ONZ przewidują, że nowa rezolucja może być poddana pod głosowanie dopiero po przedstawieniu Radzie Bezpieczeństwa kolejnego raportu o irackich broniach masowego rażenia, co ma nastąpić na początku marca.

Stany Zjednoczone chcą, by w rezolucji znalazł się zapis, że Bagdad "istotnie naruszył" postanowienia poprzedniej rezolucji nr 1441, która nakazywała mu się bezzwłocznie rozbroić. Dawałoby to formalną podstawę do użycia siły.

Na razie jednak Francja zapowiada, że zawetuje rezolucję zezwalającą na użycie siły, a z wypowiedzi dyplomatów wynika, że rezolucja proponowana przez Amerykanów nie ma większości 9 głosów w złożonej z 15 członków Radzie Bezpieczeństwa. Na razie 11 członków opowiada się za przedłużeniem inspekcji ONZ w Iraku.

Jak twierdzą obserwatorzy, administracja Busha nie wniesie projektu rezolucji nie mając zagwarantowanej większości "za", natomiast może zaryzykować sytuację, gdy rezolucja uzyskuje większość, ale zostaje zawetowana przez Francję.

Jak uważa jeden z czołowych ekspertów ds. Iraku, były analityk CIA, Kenneth Pollack, byłoby przynajmniej duże zwycięstwo propagandowe, gdyż pokazałoby, że Francja jest raczej izolowana w swoim sprzeciwie wobec wojny.

Foto: Archiwum RMF

21:15