W deklaracjach polityków pakt senacki to modelowy przykład współpracy opozycji. W rzeczywistości jednak negocjacje dotyczące podziału miejsc to pole konfliktów – zarówno między czterema ugrupowaniami, jak i wewnątrz Platformy Obywatelskiej. Nieoficjalnie politycy przyznają, że rozmowy układają się znacznie gorzej niż w 2019 roku, a Lewica, PSL i Polska2050 oskarżają Platformę, że próbuje przejąć przyszły Senat niemal na własność.

28 lutego na wspólnej konferencji prasowej w Senacie przedstawiciele wszystkich ugrupowań i samorządowców z dumą mówili o osiągnięciu porozumienia i prostej drodze do powtórki sukcesu z 2019 roku.

Pracujemy w dobrej atmosferze, a podpisanie porozumienia ws. paktu senackiego, myślę, że jest znaczącym krokiem w kierunku wygrania najbliższych wyborów - deklarował senator Zygmunt Frankiewicz z Koalicji Obywatelskiej.

Proces, choć rozpisany wtedy na kilka miesięcy, miał być poniekąd formalnością. Politycy zbywali pytania o konkretne nazwiska, przekonując że personalia nie będą stanowiły przeszkód na drodze do zjednoczenia. To także pod koniec lutego publiczna padła liczba "65" - tyle okręgów opozycja zaklasyfikowała jako potencjalnie zwycięskie. Do pracy miały przystąpić zespoły robocze, działające w oparciu o trzy zasady:

- pakt senacki obejmuje wszystkie sto jednomandatowych okręgów wyborczych,

- liczba miejsc dla poszczególnych ugrupowań zostanie ustalona na podstawie średniej sondażowej z kwietnia,

-  obecni senatorowie, jeśli zechcą, mają gwarancję ubiegania się o reelekcję (tę zasadę forsuje Platforma, pozostałe ugrupowania oponują).

U progu kluczowego momentu negocjacji okazało się więc, że dzięki ostatniemu z wymienionych rozwiązań Koalicja Obywatelska zapewnia sobie co najmniej 60 proc. biorących miejsc w pakcie (40 obecnych senatorów spośród 65 wytypowanych "potencjalnie zwycięskich" okręgów) i - co więcej - planuje zwiększyć stan posiadania (według nieoficjalnych szacunków o około 15 mandatów). W konsekwencji - jak przekonują politycy - doprowadziłoby to do marginalizacji pozostałych partii, a PSL, Lewica i Polska2050 w sumie wprowadziłyby do Senatu raptem kilku kandydatów. Ugrupowaniom przypadłby po prostu okręgi z góry skazane na porażkę. Statystycznie podział miejsc zgadzałby się z ustaloną zasadą proporcjonalności, ale w rzeczywistość faworyzowałby PO.

Przy tak ułożonym schemacie Senat kolejnej kadencji nie byłby Senatem opozycji, a Platformy - mówi nieoficjalnie jeden z ludowców.

Problem z podziałem okręgów to jedynie wierzchołek góry lodowej. Im niżej spojrzeć, tym więcej nieporozumień między ugrupowaniami. Jak w Warszawie, gdzie Koalicja Obywatelska i PSL rywalizują o okręg nr 44 (część Warszawy i zagranica). W 2019 roku mandat z ramienia KO zdobył w nim Kazimierz Michał Ujazdowski. Dwa lata później Ujazdowski zmienił klubowe barwy, dołączył do Koalicji Polskiej, w której reprezentuje założone przez siebie Centrum dla Polski. Koalicja Obywatelska domaga się "zwrotu" miejsca i planuje wystawić w okręgu swojego kandydata, na co nie zgadzają się ludowcy:

Nie ma szans na takie warunki. Mandat Ujazdowskiego jest jego mandatem. Nie oddamy tego miejsca - mówi nieoficjalnie  jeden ze współpracowników Ujazdowskiego.

***

Zmian na politycznej mapie kandydatów opozycji,  w porównaniu do wyborów z 2019 roku, będzie więcej. Większość obecnych senatorów Platformy deklaruje, że będzie chciała ubiegać się o reelekcję. Są i tacy, którzy w październiku zakończą parlamentarną karierę. Tak będzie w przypadku Antoniego Mężydły (okręg nr 11 - Toruń). Jego miejsce na toruńskiej liście chciałaby obsadzić Polska2050 i wystawić  Przemysława Termińskiego, senatora IX kadencji (bezskutecznie ubiegał się o mandat z list KO w 2019 roku).

Przygodę z senackimi ławami kończy też Paweł Arndt (okręg nr 92 - Gniezno) i Jerzy Fedorowicz (okręg 32 - Kraków). W stolicy Małopolski po stronie opozycyjnej pojawią się więc zupełnie nowi kandydaci, bo - jak nieoficjalnie dowiedzieli się dziennikarze RMF FM -  drugi dotychczasowy krakowski senator Bogdan Klich, w najbliższych wyborach wolałby kandydować do Sejmu. Choć - jak usłyszeli nasi reporterzy - to nieostatni przystanek na politycznej trasie Klicha. W maju przyszłego roku senator planuje walczyć o miejsce w europarlamencie.

To niejedyny taki planowany transfer między izbami polskiego parlamentu. Do grona posłów dołączyć chce też Bogdan Zdrojewski (okręg nr 6 - Wrocław), Marcin Bosacki (okręg nr 91 - Poznań), Krzysztof Brejza (okręg nr 10 - Inowrocław) oraz Gabriela Morawska-Stanecka (okręg nr 75 - Katowice). Obecna wicemarszałkini Senatu miałaby kandydować do Sejmu z list Platformy. Miejsce Krzysztofa Brejza na inowrocławskiej liście mógłby (wg wstępnej koncepcji) zająć jego ojciec, prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza.

***

Przesądzony jest start byłego Rzecznika Praw Obywatelskich. Dla Adama Bodnara nie wybrano jeszcze jednak okręgu.

Są koncepcje, by Bodnara wystawić w miejscu, gdzie zwycięstwo kandydata opozycji wcale nie jest przesądzony. Jego nazwisko może zapewnić dodatkowy mandat - przekonuje osoba z kierownictwa Platformy. Ostateczna decyzja nadal nie zapadła. Rozważany jest start Bodnara z własnego komitetu, być może na Śląsku.

Większe problemy stanowi kandydatura Romana Giertycha, któremu start w senackich wyborach miał obiecać sam Donald Tusk. Początkowo mecenas był przymierzany do jednego z wielkopolskich okręgów, ale propozycja miała się spotkać ze sprzeciwem lokalnych działaczy. Sam Giertych ma przejawiać ambicje do walki o mandat w Warszawie.

Kontrowersji nie brakuje też na Pomorzu Zachodnim. Dwa z tamtejszych mandatów w 2019 roku przypadły: Tomaszowi Grodzkiemu (okręg nr 97 - Szczecin) oraz Stanisławowi Gawłowskiemu (okręg nr 100 - Koszalin). Obecny marszałek Senatu ma w partii i w senackim pakcie wielu przeciwników, którzy nie tylko nie chcą, by dalej kierował izbą, ale też nie widzą dla niego miejsca na liście. W okręgu nr 99 z kolei sprzeciw budzi pomysł ponownego wystawienia Stanisława Gawłowskiego, szczególnie że do Senatu (po jednej kadencji w Sejmie) chciałby wrócić wieloletni koszaliński polityk Piotr Zientarski. W sprawie tych miejsc porozumienia na opozycji także nadal nie ma. Jest za to pewność, że fotel prezydenta Sopotu na senackie ławy będzie chciał wymienić Jacek Karnowski.

***

Cztery opozycyjne siły - Koalicja Obywatelska, Lewica, PSL i Polska 2050 - wiążące decyzje w sprawie senackiego paktu mają podjąć w okolicach majówki. Po świętach wielkanocnych zaplanowano kolejne konsultacje.

Kłócimy się o ponad 20 miejsc - przekonuje nieoficjalnie jeden z polityków biorących udział w negocjacjach. Jeśli Tusk dalej będzie stawiał takie warunki, może wywrócić cały stolik - dodaje.

Wątpliwości pojawiają się i w samej Platformie Obywatelskiej. Wśród część polityków panuje przekonanie, że Senat w obecnym kształcie jest bardziej "schetynowy" niż "tuskowy".

W Senacie jest dużo ludzi Schetyny, których Tusk nie chce wzmacniać. Stał się jednak zakładnikiem deklaracji, że każdy obecny senator, który dobrze wypełnia mandat, może liczyć na miejsce w kolejnych wyborach - przekonuje polityk Platformy, dodając: Tusk próbuje obecnie pogodzić ogień z wodą: nie złamać danego publicznie słowa i jednocześnie nie wzmacniać schetynowców.

Opracowanie: