Przeszukanie w mieszkaniu dziennikarki Ewy Stankiewicz-Jørgensen to próba odzyskania części prezydenckiego tupolewa, zagubionych przez komisję Macierewicza. Tak rzecznik Prokuratury Krajowej wyjaśnia rewizję, przeprowadzoną dziś u dziennikarki przez Żandarmerię Wojskową.
Żandarmi szukali 23 części maszyny, która rozbiła się 15 lat temu w Smoleńsku. Chodzi o fragmenty wypożyczone z prokuratury przez badającą przyczyny katastrofy tzw., podkomisję smoleńską, ale nie zwrócone. Części tupolewa są częścią materiału dowodowego, zatem szukający ich śledczy mieli podstawy do zarządzenia przeszukania.
Między innymi z pisma pana Antoniego Macierewicza wynika podejrzenie, że te dowody mogą się znajdować w mieszkaniu jednego z byłych członków podkomisji, pana Jørgensena - wyjaśniał rzecznik prokuratury.
Prawicowa dziennikarka Ewa Stankiewicz jest żoną byłego członka podkomisji Glenna Jørgensen. Prokuratura podkreśla, że przeszukanie przeprowadzono u duńskiego eksperta. Informacji, czy cokolwiek u niego znaleziono, brak.


